Lodowa gra w berka

Od kilku dni nic się nie zmieniło w naszym położeniu. Razem z innymi jachtami stoimy w Cumming Inlet i czekamy na poprawę sytuacji lodowej na trasie. Na samym początku było nas tu aż 7 jachtów! Coś niesamowitego. Tyle jachtów w jednym miejscu to widzieliśmy chyba ostatnio w marinie gdzieś w Irlandii chyba 😉

Trafił się nam piekielnie trudny rok. Wody za Cieśniną Bellota są dalej skute lodem nie do przebycia, a lód nad Alaską (Morze Beauforta) miejscami ma koncentrację 90% i sięga aż do brzegu. W tej trudnej sytuacji do 15go sierpnia 2 jachty już zrezygnowały i zawróciły w kierunku Grenlandii (w tym Blue Peter z naszej zatoczki). My jak na razie dość dobrze znosimy tę presję czasu i czekamy.

Pogoda dla bogaczy?

Atmosfera na jachcie cały czas jest dobra i wierzymy, że ostatecznie uda się prześlizgnąć. W ciągu ostatnich 10 dni sytuacja lodowa w naszym najbliższym sąsiedztwie się nawet pogorszyła. Cały Lancaster Sound wypełnił się lodem, który powoli napływa do północnych fiordów w tym do naszego Cumming Inlet. Na środę wieczór odebraliśmy ostrzeżenie dla Lancaster Sound przed wiatrem do 35 węzłów. Cały dzień był przepiękny i nic nie zapowiadało załamania pogody. Było słonecznie i ze 2 godziny paradowaliśmy nawet w krótkim rękawku. Na maszt wjechała Ola i zrobiła trochę fajnych ujęć. Dopiero wieczorem zaczęło kropić, a wiatr mimo osłoniętej zatoki w szkwałach dochodził do 30 węzłów. Wszystkie kotwice trzymały bardzo dobrze i żaden z jachtów nie ruszył się nawet o metr. Krótko przed północą pojawiły się pierwsze kawałki lodu wpychane tu przez przypływ i porywy wiatru. Ilość ta jednak była na tyle mała, że bez żadnego stresu poszliśmy spać.

Kiedy wstaliśmy w czwartek 16go sierpnia rano wyszliśmy na pokład okazało się, że około 20% powierzchni otaczającej nas wody pokryta jest krą o różnej wielkości. Największe z nich miały średnice kilkadziesiąt metrów i kręcąc się chaotycznie po zatoce zmuszały kolejne jachty to podniesienia kotwicy. Ostatecznie wszyscy zostali zmuszeni do zamiany miejsca postoju. My przestawiliśmy się koło południa razem z nowozelandzkim Kiwi Roa dalej na północ w głąb zatoki i zakotwiczyliśmy w pobliżu mulistej łachy. Reszta kręciła się ze 3 godziny na środku, a kiedy lód niesiony odpływem się trochę usunął powrócili na stare miejsca. Nam chwilowo było bardzo dobrze w nowej lokalizacji i postanowiłem, że nie będziemy się stamtąd ruszać bez potrzeby.

Przerwane spotkanie na szczycie

Standardowo o 17 spłynęły mapki lodowe. Zwykle chwilę po tym były one omawiane na radiu przez jachty Chaman i Balthazar. Tym razem było inaczej. Na radiu odezwał się Jean-Pierre z Balthazara i poinformował wszystkich, że w zaistniałej sytuacji nie widzi sensu dalszego czekania na otwarcie się Przejścia, opuszcza zatokę natychmiast i zawraca w kierunku Grenlandii. Chwilę potem na radiu została zwołana narada skiperów na godzinę 18.30. Mieliśmy wspólnie opracować jakiś plan działania. Tym razem meeting był na szwajcarskim jachcie Sauvage. Największy w naszej zatokowej społeczności. Na spotkanie popłynąłem naszym pontonem razem z Peterem ze stojącego obok Kiwi Roa. Do reszty jachtów mieliśmy jakieś półtorej mili. Jak dojechaliśmy na miejsce okazało się, że wypływający z zatoki Baltazar natrafił na taki lód, że musiał zawrócić. Śmialiśmy się, że bez reszty nigdzie nie popłynie 😉

Mesa 18 metrowego Sauvage była na prawdę ogromna, jednak zanim na dobre przeszliśmy do rzeczy na radiu zadzwoniła Ola i powiedziała, że na naszego Crystala wjechała ogromna kra i wlecze jacht razem z kotwicą. No więc jak na skrzydłach wróciłem na jacht. Jak już dotarłem na miejsce kra odpłynęła, ale jacht był przestawiony o jakieś 200 metrów. Podnieśliśmy kotwicę, przestawiliśmy się na stare miejsce, a ja jak na skrzydłach poleciałem z powrotem na spotkanie.

Ponieważ widać było, że ilość lodu rośnie w oczach to właściwie wróciłem tylko po to żeby Peter miał jak wrócić na swój jacht. Ola miała dać znać jak by znowu coś nas atakowało. No i jak tylko dopłynąłem na zebranie, Ola na radiu kazała wracać NATYCHMIAST ponieważ byliśmy atakowani przez całą kawalerię kier. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że jak wróciłem na Crystal to kotwica była już podniesiona, a miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał jacht zajęte było przez krę o średnicy jakieś 50 metrów. Nacierający lód był tak zwarty, że mieliśmy problem jadąc pontonem, żeby znaleźć wolną wodę. Bez lodu był tylko przybrzeżny pas o głębokości około 1m. To była całkiem emocjonująca jazda 😉

Zatoka zaprasza na lody

Po podniesieniu kotwicy razem z Kiwi Roa przestawiliśmy się na sam koniec zatoki. Ponieważ właśnie zaczynał się odpływ było duże prawdopodobieństwo, że lód zaraz zacznie wypływać i na ten moment było to najlepsze miejsce w Cumming Inlet. To była dobra decyzja, bo wypływający lód zaczął wjeżdżać na pozostałą czwórkę stojącą bliżej wyjścia. Słyszeliśmy koło północy jak jachty ostrzegały się na radiu przed większymi krami zakradającymi się znienacka.  Kiedy to piszę o 1 nad ranem 3 jachty właśnie opuszczają zatokę. Tak więc nasza mała społeczność się podzieliła.

My na razie stoimy bezpiecznie na końcu zatoki i ze względu na silne wiatry i lód na zewnątrz się stąd nie ruszamy. Na pewno do soboty wieczór, kiedy to sytuacja wiatrowa ma się uspokoić. Miejmy nadzieję, że silny wiatr zrobi przetasowania w lodzie i wreszcie będziemy mogli ruszyć na przód.

Trzymajcie kciuki za naszą cierpliwość i za poprawę warunków na naszej trasie.

A tak z innej beczki, to wczoraj i dzisiaj chwilami prószył śnieg. Obecnie temperatura spadła poniżej 0 stopni. Na pokładzie mamy lód. Mimo to pozdrawiamy Was niezmiernie gorąco 😉

Michał, Ola i reszta załogi

Sprawdź bieżącą pozycję Crystal!  Dołącz do naszej załogi!

Śledź nas na Facebook!

Zostań naszym Patronem na Patronite.pl