Motyl w końskich szerokościach, czyli żeglując jachtem ku Alasce
Tuż po przekroczeniu pierwszego tysiąca mil naszej wyprawy jachtem Crystal na Alaskę poczuliśmy na całego, że wjechaliśmy w końskie szerokości i to w dodatku w towarzystwie słonecznego wyżu. Nie ma co obwijać w bawełnę, wiało marnie. Ale właśnie taki urok tego miejsca. Wiatr jest tutaj zmienny i często nie wieje wcale.
Na nasze szczęście coś tam jednak powiewało, w okolicach 3°B, a morze było dosyć płaskie. Postanowiliśmy, więc wykorzystać te warunki na żeglugę na motyla.
Żegluga na motyla
Płynięcie na motyla oznacza, że mamy rozwinięte oba żagle, ale każdy na innej burcie. Dzięki temu maksymalnie wykorzystujemy powiewy wiatru od tyłu, czyli z rufy. Minus takiej żeglugi jest taki, że ma się wtedy małą manewrowość i kiedy na przykład nagle pojawi się szkwał, czyli znacznie mocniej zawieje, to ogarnięcie jachtu i żagli (zwłaszcza genui na spinaker bomie) ustawionych na motyla jest bardzo czasochłonne.
My nie spodziewaliśmy się żadnych szkwałów ani innych niezapowiedzianych warunków, więc zaryzykowaliśmy. I była to bardzo dobra decyzja. Krysia z gracją i średnią prędkością 4 węzłów sunęła tak ku Alasce przez prawie dwie doby. Jedyne co nas zaskoczyło w trakcie tego czasu to ilość śmieci. Naprawdę to smutne, kiedy żeglując tak daleko od lądu, przepływa się co kilka godzin koło jakiejś butelki, opony, plastikowej kratki, itp…
Powolne pożegnanie z latem
My wykorzystując ten spokojny czas odpoczywaliśmy, czytaliśmy. Było tak spokojnie, że Oli nawet udało się zrobić jogę w kokpicie!
Zabraliśmy się także za prace bosmańskie, np. połączyliśmy linę rozerwaną jakiś czas temu, tak aby była znowu mocna i długa. Na Alasce długie liny na pewno będą nam potrzebne przy stawaniu w zatoczkach. Złożyliśmy także bimini, czyli rodzaj daszku, chroniącego od słońca w tropikach.
Temperatura wciąż nas rozpieszczała. Pomimo, że przecież cały czas zmierzaliśmy do zimnego, to przez pierwsze dni drugiego tygodnia rejsu utrzymywała się ona na poziomie 23-25°C. Tylko w nocy spadała do 20°C.
Wiedząc jednak, że płyniemy do zimnego i to zimne w końcu nas dopadnie, zrobiliśmy porządku w garderobie. Pochowaliśmy letnie ciuszki i powyciągaliśmy swetry, dresy, bluzy i sztormiaki. Patrząc na te ciepłe rzeczy, obydwoje czuliśmy lekki sentyment. Ostatni raz używaliśmy ich wracając z podwiniętym ogonem z Przejścia Północno-Zachodniego przez Kanadę na przełomie 2018/2019. Cześć rzeczy i tak w sumie wywieźliśmy do Polski, bo planowo tropiki mieliśmy opuszczać dopiero jesienią 2022 r. Na szczęście, trochę grubszych ciuchów nam zostało. Lada dzień mieliśmy je w końcu zacząć używać.
[wiadomość z pokładu SV Crystal wysłana via komunikator satelitarny Iridium GO!]