Pierwsze dni rejsu na Alaskę
Hawaje – Alaska
Dlaczego Alaska?
Ze względu na zamkniecie się krajów południowego Pacyfiku i nieokreślone widoki na najbliższą przyszłość zdecydowaliśmy się odłożyć podróż na południe na przyszły rok. Przez epidemię i pozamykane granice nasz wybór, co do tego gdzie spędzimy ten czas, był bardzo ograniczony. Meksyk odpadał ze względu na to, że przez epidemię zrobiło się tam niebezpiecznie, a Kanada cały czas miała zamknięte granice.
Dlatego wiadomo było, że zostajemy w Stanach. Mogliśmy albo zostać do kwietnia na Hawajach, albo płynąć na Alaskę. Teoretycznie moglibyśmy popłynąć do Kalifornii, tylko z żeglarskiego punktu widzenia nie ma tam za wiele ciekawego. Alaska była opcją zdecydowanie najciekawszą.
Ogromne zakupy
Wszyscy przestrzegali nas, że na Alasce jest strasznie drogo. Dlatego Ola przygotowała kilometrową listę zakupów. Mieliśmy kupić jedzenie na 3 miesiące. Specjalnie w tym celu wypożyczymy samochód i cały poniedziałek od 8 rano spędziliśmy w najróżniejszych sklepach. Doładowaliśmy też do pełna nasze butle gazowe. Gazu mamy zapas na jakieś 5-6 miesięcy. Poniedziałek to był dla nas bardzo długi dzień, ale ostatecznie do północy wszystko mieliśmy poształowane. Jesteśmy teraz we dwoje, więc możliwości na chowanie jedzenia jest więcej.
Ostatnie formalności
Razem z Olą byliśmy w Stanach od stycznia i w lipcu kończyło nam się pozwolenie na pobyt. Musieliśmy je przedłużyć o kolejne pół roku. O ile na wjeździe dostaje się stempel i wszystko odbywa się bardzo szybko, o tyle przedłużenie już takie proste nie jest. Trzeba wypełnić bardzo długi formularz online (porównywalny z tym przy składaniu wniosku o wizę) i do tego zapłacić 450 $ za osobę! I przy tych miłych czynnościach upłynął nam prawie cały wtorek. Nie chcieliśmy wychodzić na noc, więc wyjście odroczyliśmy na środę 1go lipca.
Nareszcie płyniemy! Lawirowanie między wyspami
Dokładnie o 7 rano 1go lipca oddaliśmy cumy w Honokohau Harbor. Po ponad 3 miesiącach nieplanowanego postoju opuszczaliśmy Big Island i Hawaje. Było pięknie i planujemy tu wrócić w przyszłym roku w drodze na południe.
Już na morzu pożegnała nas grupka delfinów. Odebraliśmy to jako baaaardzo dobry omen przed naszym długim przeskokiem na północ.
Na Big Island wznosi się najwyższy szczyt Hawajów – wulkan Mauna Kea o wysokości 4205 m. n. p. m. Jest to wystarczająco, żeby zatrzymać cały wiejący tu zwykle ze wschodu wiatr . Dlatego pierwsze 3 godziny płynęliśmy na silniku. Trochę po 10 zaczęło wreszcie wiać i postawiliśmy żagle. Mimo, że początkowo wiatr nie był za mocny to od razu rozwinęliśmy grota mocno zarefowanego. To że rozwieje się grubo powyżej 20 węzłów było kwestią godziny. Przed nami był słynny Kanał Alenuhaha, który leży pomiędzy wyspami Maui i Big Island. Obie wyspy są bardzo wysokie i pasat bardzo przyspiesza w tym miejscu. Wiatr potrafi tu dość szybko osiągnąć siłę ponad 40 węzłów. Na szczęście przepływaliśmy tędy już 4 raz, więc z grubsza wiedzieliśmy co się może wydarzyć. Tym razem w szkwałach było może ze 25 węzłów, więc nie najgorzej. Całkiem dobra rozgrzewka po 3 miesiącach postoju ;).
Późnym popołudniem po przepłynięciu ponad 60 mil zaczęliśmy powoli chować się w cieniu Maui i Lanai. Fale szybko się zmniejszały, a wiatr w ciągu kwadransa zjechał do zera. Znowu włączyliśmy silnik, aby wydostać się z bezwietrznego obszaru. Podobnie jak poprzednio po 3 godzinach zaczęło wiać i ponownie rozwinęliśmy żagle.
Żeby wydostać się na otwarty ocean musimy przepłynąć pomiędzy wyspami Molokai i Oahu. Odcinek pomiędzy nimi to Kanał Kaiwi. Też tu potrafi trochę przywiać, ale już na szczęście nie aż tak mocno jak w poprzednim kanale.
Wpływamy na otwarty ocean
W czwartek nad ranem, po dobie żeglugi znaleźliśmy się wreszcie na otwartym oceanie. No może jeszcze nie do końca otwartym, bo lewą burtą wciąż mijaliśmy Oahu, ale za to z prawej mieliśmy bezkres północnego Pacyfiku. Wreszcie warunki się ustabilizują i będzie można się trochę odprężyć.
Przy Oahu wiatr jeszcze trochę grymasił i kręcił, jednak kiedy wreszcie wyspa została za rufą zaczęliśmy płynąć koło 6 węzłów. Ocean był dość płaski i żeglowaliśmy sobie przyjemnie pełnym bejdewindem.
Cały czas mieliśmy takiego trochę asekuracyjnego refa na genui. Kiedy trzeciego dnia kurs robił nam się coraz pełniejszy, a przelatujące nad nami chmury nie przynosiły mocniejszych podmuchów rozwinęliśmy całą Gienię i dalej żeglowaliśmy już pod pełnymi żaglami. Głównym wydarzeniem trzeciego dnia była wizyta głuptaka, który siedział sobie na dziobie. Chyba wieczorem zorientował się, że chcemy go porwać w zimno i uciekł.
Czwartego dnia kurs na tyle się wypełnił, że zrobił nam się półwiatr. Ocean był płaski, a my przy wietrze koło 13 węzłów robiliśmy ponad 7 węzłów. Na jednej czterogodzinnej wachcie Ola przepłynęła nawet 32 mile. To była wspaniała żegluga i nie czuć było, żeby nasza Krysia specjalnie się wysilała. Oby tak jak najdłużej!
Czasami przechodziły nad nami deszczowe chmury przynoszące oprócz deszczu szkwały do 20 węzłów. Odpadamy wtedy do baksztagu, czekamy aż chmura przejdzie i wracamy na kurs. Na szczęście takie manewry zdarzały się raz na kilka godzin.
Pierwsza ryba od długiego czasu
Na Hawajach zupełnie nie mieliśmy szczęścia do ryb. Przez całe pół roku nie złowiliśmy ani jednej! To chyba najgorszy okres od kiedy zacząłem cokolwiek wędkować 9 lat temu. Przed wypłynięciem kupiliśmy kilka nowych zanęt, które to miały być dla nas ratunkiem. I faktycznie! Czwartego dnia płynięcia mieliśmy 2 brania jednocześnie na naszych obydwu zestawach. Jeden zerwał żyłkę i ostatecznie wyciągnęliśmy na pokład jednego 7 kg tuńczyka „skipjack”. Na razie zamrażalnik i lodówkę mamy wypchane do oporu, więc jedna sztuka w zupełności wystarczy. Zła passa została wreszcie przerwana 😉
Temperatury wysokie, a prognozy wspaniałe
Na razie temperatury mamy dalej tropikalne. W nocy spadają na zewnątrz do 24 stopni. Temperatura wody wciąż powyżej 28 stopni. Z prognoz wynika że mocniejsze ochłodzenie czeka nas dopiero w okolicy 40go równoleżnika, czyli jeszcze jakieś 600 mil żeglugi.
Przez te pierwsze 4 doby przepłynęliśmy równo 577 mil w dobrym kierunku. Na razie jest super, a prognozy pogody na najbliższe kilka dni mamy również jak na zamówienie.
[wiadomość z pokładu SV Crystal wysłana via komunikator satelitarny Iridium GO!.]