Najciekawsze zakątki półwyspu Snaefellsnes

Nasz niemal dwutygodniowy postój w Reykjaviku prawie w całości poświęciliśmy na pracę. Kiedy jednak Marcin (“nasz człowiek” w Reykjaviku) zaproponował nam wspólną wycieczkę samochodową, to od razu ochoczo się zgodziliśmy. Marcin jest przewodnikiem turystycznym na Islandii, więc wiedzieliśmy, że jesteśmy w dobrych rękach.

Plan na dzień był jasny – objechać cypel Snaefellsnes. Znajduje się tu piękny ośnieżony wulkan Snaefellsjoekull. W języku islandzkim znaczy to tyle, co śnieżna góra/wulkan. Według Juliusza Verne i jego powieści „Podróż do wnętrza Ziemi”, to właśnie ten wulkan stanowi wejście do pasażu w głąb naszej planety.

Pogoda dopisała i przez większą część wycieczki mogliśmy podziwiać śnieżną czapę w całej okazałości. Objechaliśmy cypel najpierw ze wchodu na zachód, a potem jadąc po jego północnej stronie na wschód. Kilkukrotnie zatrzymaliśmy się przy punktach widokowych.

Wspinaczka w śnieżnym kanionie

Już na początku wycieczki trafiliśmy do bardzo fajnego miejsca – podnóży głębokiego, wypełnionego śniegiem kanionu, który miejscami miał szerokość zaledwie dwóch metrów. Marcin ocenił grubość śniegu i zaproponował wspinaczkę do góry w głąb kanionu. Grubość pokrywy śnieżnej, po której udało nam się wspiąć kilkaset metrów wynosiła dobre kilka metrów. Śnieg był tak twardy, że momentami nie dało się w niego wbić buta. Uparcie jednak szliśmy dalej. Wabiła nas pokusa zobaczenia kanionu z jego szczytu.

Kiedy jednak po bokach śnieżnej ścieżki pojawiły się głębokie dziury pomiędzy śniegiem a pionową skałą, zrezygnowaliśmy z dalszej wspinaczki. W razie obsunięcia się śniegu, szanse na wydostanie się z takiej czeluści były raczej nikłe. Powrót tak naprawdę, okazał się być większym wyzwaniem. Niejednokrotnie próby schodzenia na nogach, kończyły się zjazdem na pupie 😉 Kiedy we troje znowu byliśmy u podnóży kanionu, z wypiekami na policzkach i po łokcie umorusani w błocie, uśmiechy zadowolenia nie schodziły z naszych twarzy przez dłuższą chwilę.

Legendarna złość Pana Baroura

Kanion ten nosi nazwę Rauofeldur i wiąże się z nim lokalna legenda. Tak więc dawno, dawno temu, w IX w., niedaleko stąd wraz ze swoimi córkami mieszkał pan Barour Snaefellsas, który był pół człowiekiem pół trollem. Jego brat, pan Porkell, żył również w okolicy ze swoimi dwoma synami, którzy nazywali się Rauofeldur i Solvi. Pewnego dnia, gdy kuzyni wspólnie bawili się, Rauofeldur popchnął starszą córkę Baroura – Helgę na górę lodową tak mocno, że ta dopłynęła aż do Grenlandii. Na całe szczęście nic jej się nie stało. Jednak ojciec tak bardzo się wkurzył, że zabił obydwu braci. Wepchnął Rauofeldura do kanionu, który teraz nosi jego imię. Natomiast drugiego syna Solviego, zepchnął z pobliskiego klifu, który nosi teraz nazwę Solvahamar Cliff. Mówi się, że po tych zajściach gniewny ojciec poszedł na lodowiec i nigdy nie wrócił. Na koniec dodam, że taka mega afera, a córce zupełnie nic się nie stało. Oto do czego może doprowadzić nadopiekuńczość ojca trolla…

Śladami Waltera Mitty

Drugim bardzo fajnym miejscem naszej kameralnej wycieczki było wspaniale położone miasteczko Stykkisholmur. W filmie “Sekretne życie Waltera Mitty” udaje ono Nuuk na Grenlandii 😉 Znajduje się w nim bardzo charakterystyczny kościół, dzięki czemu nie da się go pomylić z żadnym innym miejscem.

Foki, latarnia morska i park narodowy

Duża część naszej wycieczki prowadziła przez Park Narodowy Snaefellsjokull, założony w 2001 r. Piękny wulkaniczny krajobraz, wybrzeże pełne bazaltowych klifów oraz unikatowa roślinność i zwierzęta – to główne cechy tego miejsca. Zatrzymywaliśmy w kilku miejscach, żeby podziwiać krajobraz.

Jednym z naszych punktów przystankowych była latarnia Ondverdarnes, znajdująca się na na najbardziej wysuniętym na zachód punkcie półwyspu Snaefellsnes. Żeby tam dotrzeć, trzeba było porzucić asfaltową drogę i przez ok 10-15min jechać trochę wyboistą drogą wśród  zaschniętych połaci lawy. Miejsce to jest znane również jako świetny punkt do obserwowania wielorybów na morzu oraz różnorodnych ptaków, zamieszkujących klify wokół latarni. Co ciekawe, w tym regionie, czyli Saxholsbjarg, jeszcze do połowy XX w. Islandczycy żywili się jajkami i ptakami, okupującymi tutejsze klify. Na latarni znajduje się tablica informacyjna opisująca cały proceder spuszczania się na linach wzdłuż klifu.

Zaklęta rzeka Kirkjufell

W ciągu tego dnia odwiedziliśmy również plażę Ytri-Tunga, gdzie podziwialiśmy foki wraz z małymi oraz zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Kirkjufellsfoss.

Na Islandii są setki, jak nie tysiące wodospadów. Wodospad na rzece Kirkjufell jest dosyć charakterystyczny ze względu na prawie kwadratową górę Helgrindur, która dumnie stoi niedaleko. W zależności od światła, widoki potrafią być obłędne. Miejsce to również ma swoją legendę. Rzeka Kirkjufell ma swoje źródło we wschodniej części góry, po czym biegnie przez kanion, kilkukrotnie się załamując i tworząc małe wodospadziki. Najniższy wodospad, znajdujący się tuż przy drodze to właśnie nasz Kirkjufellsfoss. Według ludowych wierzeń, na farmie niedaleko rzeki żyła pewna kobieta. Miała ona dwóch synów, którzy  utopili się w wodospadzie w trakcie łowienia ryb. Kobieta ta rzuciła więc na rzekę zaklęcie, że żadna ryba nie zostanie tu już złowiona i że nikt się już tu nigdy nie utopi. I tak jest do dzisiaj.

Gorące źródła na deser

Na sam deser naszej wycieczki, Marcin zostawił nam kameralne gorące źródełka. Wyjątkowe było to, że dociera tu bardzo niewielu turystów. I to chyba była największa zaleta tego miejsca, bo oprócz naszej trójki po okolicy kręciło się może jeszcze z pięć innych osób. Gorące źródła składały się z dwóch małych baseników, do których sączyła się woda. Gorąca rzecz jasna 😉 Może basenik to jest trochę za dużo powiedziane – większy z nich był po prostu płytkim zagłębieniem w ziemi, dookoła obłożonym kamieniami. Ale to nieważne. Woda w środku była boska, a my byliśmy przeszczęśliwi. Moczenie się w tej ciepłej sadzawce z widokiem na ośnieżone szczyty pobliskich gór było fantastycznym zakończeniem dnia pełnego wrażeń.

Marcin jeszcze raz wielkie dzięki za wycieczkę! 😀

Sprawdź bieżącą pozycję Crystal!  Dołącz do naszej załogi!

Śledź nas na Facebook!

Radocha w gorących źródłach