Jachtem Crystal na Galapagos – formalności i koszty
Wiele jachtów będących w rejsie dookoła świata marzy, by zatrzymać się na słynnych Galapagos. Nie dość, że wyspy znane, piękne i jedyne w swoim rodzaju, to jeszcze są dogodnie położone w trasie Panama – Markizy. Można sobie skrócić żeglugę non stop z 4000 do 3000 Mm, zatankować paliwo, dokupić warzyw i po prostu odpocząć.
Galapagos – płynąć czy nie płynąć?
Do tego dochodzi aspekt turystyczny. Archipelag słynie z unikatowej przyrody. Można tu spotkać rekiny, żółwie, legwany, a przede wszystkim uchatki, które są tu dosłownie wszędzie. Wylegują się na chodnikach, ławkach i bardzo swoim zachowaniem przypominają nieporadne pieski. Na kotwicy słychać ich nawoływania od rana do wieczora, a na rufie jachtu trzeba ustawiać specjalne zapory, żeby pocieszne zwierzaki nie pakowały się na pokład.
Powyższe argumenty sprawiają, że na Galapagos po prostu warto popłynąć jachtem. Niestety, ilość formalności i cena, jaką trzeba za nie zapłacić wzrosła niebotycznie przez ostatnią dekadę i rośnie dalej.
Trzy opcje wpłynięcia na Galapagos
Są trzy opcje wpłynięcia na Galapagos:
- Załatwienie pozwolenia z wyprzedzeniem przynajmniej 60 dni. Jest to tak zwane Autografo. Wszystkie formalności załatwia agent. Są to miejscowe firmy specjalizujące się w tych usługach. Jest to taki pośrednik pomiędzy jachtem a urzędnikami, których na Galapagos jest mnóstwo. Autografo wydawane jest na 30 dni, z możliwością przedłużenia o kolejne 30. W tym czasie jacht może kotwiczyć tylko przy 5 wyznaczonych kotwicowiskach. Znajdują się one przy głównych osadach na wyspach San Cristobal, Santa Cruz, Isla Isabela, Isla Baltra i Isla Floreana.
- Przypłynięcie bez Autografo i ubieganie się o postój 7-dniowy. Możemy wtedy wpłynąć tylko do Wreck Bay na San Cristobal. I tak należy załatwić wszystkie formalności przy pomocy Agenta. Oczywiście trzeba ponieść też wszystkie niemałe opłaty. O nich za chwilę. Jest to opcja dla jachtów, które chcą na chwilę odsapnąć, zrobić doprowiantowanie i kupić paliwo. Nie ma możliwości żeglugi między wyspami, a maksymalny czas postoju to 7 dni. Kiedy na naszej Crystal byliśmy na Galapagos w zeszłym roku, wybraliśmy tę opcję.
- Emergency stop – jacht mający awarię może zatrzymać się na wyspach w celu jej usunięcia. Należy także wynająć agenta do załatwienia formalności. Dodatkowo władze portu sprawdzają, czy zgłaszana awaria jest naprawdę. Podczas gdy ceny wszystkich pozwoleń systematycznie rosły, drastycznie rosła też liczba awarii jachtów przepływających przez te okolice, wbrew swej woli zmuszonych do postoju. Dlatego miejscowi bardzo wnikliwie sprawdzają każdy przypadek awarii, czy choroby. Czas postoju jachtu zależy od kapitana portu i z założenia powinien być krótszy niż 72 godziny. My słyszeliśmy, że najlepiej zgłosić awarię olinowania przy topie masztu. Raczej żaden urzędnik się nie będzie tam tarabanił 😉
Jak wybrać agenta na Galapagos?
Tak jak pisałem powyżej, zdecydowaliśmy się na opcję nr 2, czyli siedmiodniowego postoju w jednym porcie. Napisałem wcześniej do kilku agentów i po wymianie paru maili, ostatecznie zdecydowałem się na firmę Gala Yacht Services. Odpowiadali sprawnie na wiadomości, mieli najbardziej „przystępną” cenę i co najważniejsze nie robili łaski.
Przez to, że Galapagos są tak unikatowymi wyspami, jachty za wszelką ceną napierają w tamtą stronę. Ceny rosną i rosną, a zainteresowanie nie spada.
Prowadzi to do takich patologii, że niektórym nie chce się kiwnąć palcem z mniej niż 1500$. Nasz agent za pośrednictwo wziął 505$ i była to najlepsza z kilku propozycji. Myślę, że przygotowanie tych papierów i załatwienie formalności to może dzień pracy dwóch osób. Może…
Na mniej więcej tydzień przed wypłynięciem zdecydowałem się na nich i przesłałem wszystkie niezbędne papiery, jakie chcieli. Teoretycznie można to załatwić po przypłynięciu, ale zdecydowanie lepiej to zrobić wcześniej na spokojnie, póki się ma dostęp do dobrego Internetu.
Gdzie (można) żeglować na Galapagos?
Przy wcześniejszym załatwieniu Autografo jacht może przemieszczać się tylko pomiędzy kotwicowiskami, które wymieniłem w pkt 1. Nie może rzucić kotwicy w żadnej innej zatoce. Tak więc, możemy przemieścić się z wyspy na wyspę, a potem musimy korzystać z wycieczek lokalnych operatorów turystycznych. Oczywiście te wycieczki nie są tanie, ale o tym za chwilkę.
Opcję pływania pomiędzy kotwicowiskami innymi niż główne porty można załatwić przy odpowiedniej grubości portfela. Trzeba się liczyć z kosztem 200$/os/dzień plus licencjonowany przewodnik 350$/dzień. Czyli przy pięciu osobach załogi wyjdzie 1350$ opłaty dodatkowej za każdy dzień żeglugi po parkach. Dlatego mało kto decyduje się na tę opcję.
Na Galapagos, więc, żeglujemy między głównymi portami/zatokami, a na miejscu jesteśmy zmuszeni do korzystania z lokalnych przewoźników.
Jacht Crystal na Galapagos
No dobrze. A jak to wyglądało w naszym przypadku na Crystal?
Trochę ponad 500-milowy przeskok z ekwadorskiego Salinas zajął nam niecałe trzy doby bardzo szybkiej, ale spokojnej żeglugi.
O świcie weszliśmy do zatoki Wreck Bay i rzuciliśmy kotwicę. Nasz agent był zawiadomiony już dzień wcześniej, że od rana będziemy gotowi na inspekcję.
Inspekcja podwodna jachtu Crystal
Najpierw koło godz. 0900 przypłynęło dwóch nurków sprawdzić naszą część podwodną.
Kadłub musi być zupełnie czysty – żadne glony ani porosty nie są dozwolone. Jeśli jacht obleje tę część, reszta oficjeli nawet nie przypłynie.
W takim wypadku, jeśli jacht dalej chce na Galapagos wpłynąć, musi wypłynąć na otwarte morze i się wyczyścić. I tu nie chodzi o wypłyniecie za przysłowiowy “winkiel”. Trzeba wyjść poza granice parku, który rozciąga się na 40 mil od brzegu. Czytaliśmy kilka relacji z jachtów, które z tego powodu zostały zawrócone i załogi nurkowały ze szczotą na otwartym Pacyfiku!
Crystal była tydzień po malowaniu dna farbą antyporostową, więc o żadnych glonach nie mogło być mowy. Nurkowie popływali z kwadrans, wszystko nagrywając podwodnymi kamerkami, po czym powiedzieli, że super i odpłynęli.
Urzędniczy nalot na S/V Crystal
Początkowo urzędnicy z agentem mieli się zjawić o godz. 1000. Jednak okazało się, że są tak zarobieni, że będą dopiero o godz. 1400. Po kilku dniach żeglugi mając ląd pod ręką, takie całodzienne czekanie strasznie nam się dłużyło.
Na szczęście już się bardziej nie spóźniali i koło 1400 rozpoczął się urzędniczy nalot. Ja nie pamiętam ilu ich było, ale coś w granicach 10-12 osób! Każdy z górą papierów do podpisania i nikt niemówiący po angielsku. Tu bardzo przydaje się obecność agenta, który to wszystko koordynuje i jest tłumaczem.
Urzędników jest cała masa, ale wódz jest tylko jeden – to kapitan portu. Tak jak Cezar, może po prostu skierować kciuk w dół i jacht nie zostaje odprawiony bez podania żadnych przyczyn (dobrze, że nie zatopiony…).
Nam się trafił jakiś niedouczony 18-latek, któremu cały czas coś nie pasowało. Co chwilę żądał jakiś nowych dokumentów. Niektórych z nich nie mieliśmy nawet prawa mieć, bo zostały zabrane przy wcześniejszych odprawach. Pewnie jakiś syn generała na ciepłej posadce.
Kosztowało nas to wszystko trochę nerwów, ale ostatecznie nasz Cezar pokazał kciuka do góry i mogliśmy zostać na tydzień. Ważnym argumentem była nasza naddarta genua, którą musieliśmy zreperować.
Pięcząteczka zawsze w cenie!
Kiedy podpisałem już niezliczoną ilość formularzy, już prawie na koniec, jeden z urzędników spytał, czy mam może pieczęć jachtową. No i niestety miałem 😉 Oczywiście żaden z jego kolegów nie chciał być gorszy i wszyscy zaczęli wyciągać wszystkie papiery od nowa! Trwało to wszystko w nieskończoność, ale w końcu udało się!
Wszyscy oficjele zostali zaspokojeni i mogli wracać na brzeg. A my mieliśmy tydzień na zwiedzanie wyspy San Cristobal. Oczywiście nie naszym jachtem. Krysia musiała przez cały ten czas stać w zatoce Wreck Bay.
Ile kosztuje wizyta jachtem na Galapagos?
Czasy, kiedy można sobie było przypłynąć na Galapagos i w normalnej cenie wszystko załatwić już dawno odeszły do przeszłości. Ceny co roku idą w górę, a że chętnych nie brakuje, to Ekwadorczycy podnoszą je dalej. Ciekawe kiedy i czy w ogóle zostanie osiągnięty jakiś cenowy pułap, po którego przekroczeniu jachty przestaną przypływać.
Nas tygodniowy postój ośmiu osób na Krysi kosztował niecałe 2300$. Mieści się w tym opłata dla agenta i wszystkie opłaty urzędowo parkowe.
W przypadku załatwiania Autografo kwota ta by była wyższa o 300$. To tyle, jeśli byśmy siedzieli przez ten czas w porcie i spacerowali po najbliższej okolicy. Ale przecież po to się jedzie/płynie taki kawał drogi, żeby coś z tych dziwów zobaczyć.
Jeśli chcemy ponurkować z żółwiami, rekinami młotami, czy podziwiać ptaki w parku musimy wybrać się na płatną wycieczkę z lokalnym licencjonowanym organizatorem. Koszt takiej wycieczki waha się od 100 do 200 $ za osobę. Oczywiście każdy zapłaci, bo przecież na Galapagos jest się raz w życiu…
Czy warto odwiedzić Galapagos?
Wizyta na Galapagos, jachtem lub nie, to ogromne pieniądze. Miejscowi w ten sposób próbują dławić liczbę przybywających turystów. Zarówno tych jachtowych, jak i przylatujących samolotem. Pytanie, czy warto?
Zdecydowanie tak! Jest to tak niesamowite miejsce, że mimo tych wszystkich opłat, pozwoleń i trudności, zdecydowanie warto je odwiedzić i to wszystko zobaczyć. Chyba więcej ludzi jest takiego zdania, bo mimo galopujących cen liczba turystów wciąż rośnie.