Bartica czyli wild wild west

Dotarliśmy do naprawdę dzikiego zachodu!

Gujańskie miasteczko Bartica położone jest 40 mil w górę gigantycznej rzeki Essequibo, która jest największa pomiędzy Amazonką i Orinoko.

Tak daleko w głąb amazońskiego lasu deszczowego jeszcze nie byłem. Dopłyniecie tu jachtem utrudniają liczne płycizny, oraz silne prądy pływowe, jednak zdecydowanie warto się trochę wysilić.

Kilkugodzinna żegluga w górę rzeki jest sama w sobie bardzo ciekawa, ponieważ płynie się wzdłuż porośniętego tropikalnym buszem brzegu. Po drodze nie ma prawie kompletnie cywilizacji i przyroda jest tu kompletnie dziewicza. Od czasu do czasu mijaliśmy pojedyńcze kolorowe domki. My mamy podjazdy z samochodami. Oni pomościki z motorówkami. Naszym celem była zagubiona w buszu Bartica. Samo miasteczko raczej biedne, ale za to baaaardzo kolorowe. Turystyka praktycznie tu nie dotarła i maszerując po ulicach byliśmy cały czas pod baczną obserwacją lokalesów. Wzbudzaliśmy takie zainteresowanie, że miejscowi sami podchodzili pytając czy mogą sobie z nami zrobic zdjęcie!!! Wszyscy zdziwieni naszą obecnością i przesympatyczni. Przez 2 dni nie widziałem tu ani jednego białego. W okolicy jest kilka luksusowych resortów. Dzisiaj przestawiliśmy się do jednego z nich. Było już ciemno i jutro się okaże jakie luksusy nas tu przywitają 😉

Tymczasem w ciągu dnia zrobiliśmy sobie wycieczkę lokalną szybka motorówką w górę rzeki na wodospady (Marshal Falls). Już sama szaleńcza jazda między skałami była warta wydanych pieniędzy. 20-minutowy marsz przez las deszczowy a następnie kąpiel w wodospadzie – bezcenne. W drodze powrotnej mijali nas rodzice odwożący dzieci ze szkoły. Oczywiście motorówką 😉 Zresztą zobaczcie sami. Ze względu na prawie nie działający internet musiałem obniżyć trochę jakość zdjęć.

Więcej zdjęć: TUTAJ