Dopłyneliśmy na Spitsbergen – pierwsze spotkanie z lodowcem
Zimna żegluga z Wyspy Niedźwiedziej
Kotwicę na Wyspie Niedźwiedziej podnieśliśmy punktualnie o godzinie 9 rano. Zgodnie z prognozą pierwsze godziny były bezwietrzne i jechaliśmy na silniku, jednak koło 15 postawiliśmy żagielki i przy delikatnym wietrze z prawej burty przeszliśmy na napęd ekologiczny.
Do wieczora nic specjalnego się nie działo poza tym, że na zewnątrz padała mżawka i temperatura wynosiła 3.5 stopnia. Dobrze, że w środku jachtu panuje przytulne 20 stopni 😉
Jak by na osłodę mało sprzyjającej aury, co chwila mijaliśmy stada wielorybów. Było ich na tyle dużo, że okrzyki “WIELORYBY!” po pewnym czasie przestały robić na załodze wrażenie i na zewnątrz została tylko wachta nawigacyjna.
Po północy zaczęło nam wiać bardziej w dziób, a wiatr przybrał na sile do 5 stopni w skali Beauforta. Silny wiatr, duża wilgotność powodowały, że temperatura odczuwalna była naprawdę niska. Na zewnątrz można było wytrzymać tylko w najgrubszych gumowych rękawicach. Świetnie sprawdzają się takie do pracy w chłodni.
Biały Spitsbergen
Kiedy koło 5 nad ranem z prawej burty minęliśmy Przylądek Południowy i wjechaliśmy w cień Spitsbergenu wiatr nagle się wyłączył. Zwinęliśmy żagle i odpaliliśmy silnik.
Mnie na pierwszy rzut oka zaskoczyła ilość śniegu. Spodziewałem się, że będzie bardziej brązowo, a tu normalnie prawie Alpy zimą 😉
Około 10 rano mijaliśmy z lewej burty zatokę Isbjornhamna, gdzie znajduje się Polska Stacja Polarna Hornsund. Akurat trafiliśmy na zmianę ekipy zimujacej na stacji. W zatoce stał zakotwiczony polski statek PAN Horyzont 2. Między nim a brzegiem non stop kursował RIB i dwie amfibie należące do stacji. Muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka sprzęt, jakim dysponują, robi wrażenie. Na brzegu stoją ładne zabudowania, wielkie butle na gaz oraz spora liczba skuterów śnieżnych.
Dodatkowo w zatoce były jeszcze 2 jachty. Polski jacht legenda jeśli chodzi o te wody, czyli stalowy Eltenin oraz nasi sąsiedzi z Tromso nowozelandzki jacht wyprawowy Kiwi Roa.
Podejście do lodowca Hansbukta
My jednak nie weszliśmy do zatoki, tylko popłynęliśmy dalej do czoła lodowca Hansbukta. Warunki były wręcz idealne i po półgodzinnym slalomie między kawałami lodu udało nam się dopłynąć praktycznie do samego czoła lodowca. Piękna sprawa. Zwodowaliśmy ponton i odpaliliśmy drona. Po raz pierwszy startowałem go i lądowałem na dryfującym jachcie, ale wszystko poszło ładnie. Mamy parę fajnych ujęć z wody i z powietrza.
Po powrocie do zatoki przywitaliśmy się z Horyzontem 2 i Elteninem. Nawiązaliśmy też łączność ze stacją. Niestety dzisiejszy dzień był dość niefortunny i w związku ze zmianą ekipy mają urwanie głowy. Ale wstępnie jesteśmy zaproszeni na jutro po południu. Pewnie z rana popływamy sobie po fiordzie i w drodze powrotnej odwiedzimy stację.
I jak dopłynęliśmy na Spitsbergen zrobiło się wyjątkowo ciepło. Na zewnątrz mamy 5.5 stopnia 😉
Pozdrawiamy,
Michał z Załogą