Rurutu – wyspa wielorybów a nie turystów

plaza rurutu

Po opuszczeniu Wysp Towarzystwa ponad tydzień temu, skierowaliśmy się na południe. I po dokładnie dwóch latach ponownie odwiedzamy Rurutu, czyli wracamy na Archipelag Australs!

Ta zbudowana z wypiętrzonego korala, mało znana wysepka położona jest około 350 mil na południe od Bora Bora. Co ciekawe, to jest liczniej odwiedzana przez wieloryby niż turystów. Kotwiczy się tu w małym porciku. Ponieważ jest on zbyt ciasny aby kręcić się wokół kotwicy, to z rufy złapaliśmy się do brzegu długimi cumami.

jacht crystal australs rurutu polinezja francuska
Przy Rurutu staje się w małym porciku

Spacery po wyspie

Pierwszego dnia załoga niedługo po śniadaniu wyruszyła na podbój wyspy. Wieczorem okazało się, że po górkach i dołkach zrobili 20 kilometrów.

Ja ograniczyłem się do kilkukilometrowego spaceru po wschodniej stronie Rurutu. Odwiedziłem groty, a w oddali podziwiałem tryskające wodą i czasami skaczące wieloryby.

Michał gorty Rurutu
Na wyspie jest mnóstwo grot i jaskiń. Spacer po Rurutu jest więc ciekawym zajęciem 🙂

Pływanie z wielorybami

Z wielorybami na Rurutu można popływać z maską i z rurką. Wszystko pod okiem lokalnego przewodnika, który wie jak bezpiecznie i delikatnie podpłynąć do tych olbrzymów. I to był główny temat dnia numer dwa. Akurat wiatr ucichł i warunki były idealne. Ja niestety nabawiłem się jakiegoś przeziębienia i zostałem na jachcie 🙁

Podobno początkowo wieloryby nie chciały współpracować. Ciągle pojawiały się i znikały. Ostatecznie jednak chyba zrobiło im się głupio, że płynęliśmy taki kawał i nasi nurkowie mieli dwudziestominutowy podwodny spektakl w towarzystwie dwóch humbaków.

Zaopatrzenie dla wyspy

Trzeciego dnia zbieraliśmy się już na Tubuai. Zanim jednak wypłynęliśmy mieliśmy okazję poprzyglądać się jak wygląda rozładunek zaopatrzenia dla wyspy.

Statek zaopatrzeniowy zawija tu raz na dwa tygodnie. Jest jednak za duży, aby wpłynąć do małego porciku, w którym byliśmy zakotwiczeni. Statek stoi zakotwiczony na zewnątrz i rozładowują go wahadłowo dwie małe barki, które przywiozły trochę kontenerów, ale też małą ciężarówkę i koparkę.

W końcu pożegnaliśmy Rurutu i wzięliśmy kurs na Tubuai. Kiedyś na pewno tu jeszcze wrócimy… chociażby po to, żeby popływać z wielorybami 😉