Wiosenne porządki!
Dwa dni intensywnych pokazów w kinie Crystal totalnie nas zamuliły. Nastawiliśmy wszystkie możliwe alarmy (np. na wypadek zbyt bliskiej mijanki z jakimś statkiem) i padliśmy spać jak bobasy. Co kilka godzin budziliśmy się sprawdzić czy wszystko ok. Na całe szczęście noc była spokojna i jacht bezpiecznie sunął po falach.
Ja padłam spać pierwsza. Już jakoś po dwudziestej oddałam się w ramiona Morfeusza, a po czwartej rano byłam już na nogach. Wczesne wstawanie (choć dziś to było ekstra wcześnie) znowu przychodzi nam całkiem naturalnie, dzięki temu że jasno robi się już około piątej. W Dutch Harbor jasno było dopiero po ósmej. I tam wyzwaniem była pobudka wcześniej.
Słońce, mżawki i tęcze
Dzień przywitał mnie ciemnymi chmurami. Totalnie zachmurzone niebo nie przepuściło nawet jednego promienia wschodzącego słońca. Ciężkie, ciemnogranatowe obłoki z daleka wyglądały groźnie i niebezpiecznie. Spod takiej chmury może dmuchnąć mocniej, a wiatr może totalnie zmienić kierunek. Trzeba być czujnym. Na szczęście te jedynie przynosiły mżawkę. Im bardziej rozwijał się dzień, tym odważniej słońce przebijało się przez chmury. Czasem słońce, czasem deszcz – najlepiej określa dzisiejszą pogodę.
Taka pogoda w kratkę przyniosła nam barwny spektakl tęcz. Co ciekawe, każda z nich miała inny, totalnie nietypowy wygląd. Jedna była niemal pionowa, jak słup. Kolejna urwana i jakby zawieszona wysoko na chmurze, a jeszcze inna – szeroka, rozjechana i ledwo unosząca się nad wodą.
Do roboty!
Po dwóch dniach laby, w końcu poczuliśmy zew pracy. Rosnąca z każdym dniem temperatura zdecydowanie nas do tego zmobilizowała. Michał działał na pokładzie – naoliwił skrzypiące bloczki szotów, ogarnął kokpit, a przede wszystkim naprawił i z powrotem zamontował panele słoneczne. Jak może pamiętasz, kilka dni temu jedna z fal, która przewaliła się przez kokpit, zerwała je z relingu. Udało nam się je wtedy uratować, ale cała instalacja została zniszczona. To nie pierwszy raz (choć mógłby być ostatni ;)), więc Michał jest już wprawiony w takie naprawy. Po ciut ponad godzinie, radośnie krzyknął z kokpitu: „Ogłaszam wznowienie ekologicznego ładowania prądu!”.
Powoli zaczęliśmy też robić porządki pod pokładem. Wciąż zaskakuje nas to, jak dużo kurzu jest w powietrzu, mimo że jesteśmy tylko we dwoje i wychodzimy jedynie do kokpitu. Mamy taką tezę, że ilość paprochów w powietrzu wzrasta proporcjonalnie do ilości ciuchów jakie nosimy. Powaga! Przyjrzyj się kiedyś czy nie kurzy Ci w domu się bardziej zimą, kiedy trzeba nosić grube swetry, dresy niż latem, kiedy wystarczy włożyć na siebie lekką koszulkę i spodenki? 😛
Kamień z serca
Najważniejsze z dzisiejszego dnia jest jednak coś innego. W końcu, po tygodniu żeglugi, możemy spokojnie i głośno powiedzieć, że niże z północy już nas nie dosięgną. Uff… Taka żegluga ze świadomością, że w każdej chwili może pojawić się silny sztorm nie należy do najprzyjemniejszych. Patrząc na to, co dzieje się już na Aleutach można powiedzieć, że zwiewaliśmy ile sił w nogach (w żaglach). W ramach świętowania, jutro na obiad robimy pizze!
Ola
Fakty z pokładu Crystal
Doba wyprawy po Aleutach: 88 (18.09.2022)
Suma przepłyniętych mil: 7148 Mm
Maksymalna temperatura powietrza: 19,9°C (rano pod pokładem 18,1°C)
Danie dnia: Kasza gryczana z łososiem i sałatką
Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/
Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:
lub