Caleta de Campos, czyli Meksyk kameralnie
Już prawie tydzień żeglujemy z nową załogą wzdłuż pacyficznego wybrzeża Meksyku. Wiatry mamy sprzyjające, ale niestety słabe. Tak więc, do tej pory tylko połowę dystansu pokonaliśmy na żaglach. Nie narzekamy jednak, bo Pacyfik potrafi być bezwzględny, więc lepiej tak go wspominać, niż na odwrót 😉
Wczoraj po trzech dniach żeglugi, dotarliśmy do małej wioski Caleta de Campos. Miejsce urocze ze względu na długą, piaszczystą plażę, otoczoną palmami i wzgórzami.
Przede wszystkim jednak nas zauroczył kameralny klimat. Jako że był weekend, to odpoczywało tam sporo turystów, ale byli to sami Meksykanie, którzy licznie okupowali nadbrzeżne restauracje i radośnie pluskali się w wodzie.
Jedynym minusem był duży przybój, co widać na zdjęciu z Michałem na górze strony! Lądowanie pontonem na plaży było pełne adrenaliny.
Na całe szczęście, obyło się bez wywrotki. Dobry pilot pontonu to podstawa! 😀
Po dzisiejszym nocnym przelocie jesteśmy już w Zihuatanejo, czyli miejscu do którego uciekł Andy ze “Skazani na Shawshank” 😉
Dobrego dla wszystkich!