Coraz bliżej!
W nocy Crystal gnała w kierunku Hawajów, a my spokojnie spaliśmy (oczywiście robiąc przerwy na sprawdzenie sytuacji wokoło). Już wieczorem przygotowaliśmy się na poranne nadejście mocniejszych podmuchów wiatru i ulewy, ale te opóźniały się. Słońce wstawało przy prawie bezchmurnym niebie.
Na pierwszy rzut oka, dzień zapowiadał się na upalny i słoneczny. Kwestią czasu było jednak, kiedy nadejdzie zapowiadany już od jakiegoś czasu kolejny zimny front. Po śniadaniu, daleko na horyzoncie za naszą rufą pojawił się w końcu mur ciemnych chmur, powoli nas doganiających. Cierpliwie czekaliśmy, kiedy przywieje i będzie można „odpalić wrotki”, czyli przyśpieszyć.
100 dni wyprawy!
Dzisiaj mija setna doba odkąd wypłynęliśmy z Polinezji Francuskiej. Początkowo zakładaliśmy, że właśnie ok.100 dni będziemy poza cywilizacją i voila!
Codziennie piszemy te relacje. Dziękujemy Ci, że tu zaglądasz i je czytasz. Ogromnie nam miło!
Ptasie odwiedziny
Oboje siedzieliśmy pod pokładem, kiedy nagle usłyszeliśmy dawno niesłyszane dźwięki – śpiew ptaków! Od razu wybiegłam na zewnątrz sprawdzić, co się dzieje. Ptaki zdarzają się na przelotach, ale rzadko kiedy tak pięknie śpiewają. Wokoło nas latały trzy ptaszki, przypominające jaskółki. Niestety nie mam pojęcia, jaki to był gatunek. A szkoda. Ptaszki polatały wokoło nas z piętnaście minut i odleciały w swoją stronę.
Przed obiadem sytuacja powtórzyła się. Znowu jakiś mały jegomość latał wokoło rufy i cudownie podśpiewywał. Próbował kilka razy usiąść na panelach, ale kiedy zdał sobie sprawę, że siedzimy w kokpicie, to chyba się przestraszył i odleciał. Był zupełnie innym ptakiem, niż te poranne.
Przed zachodem znowu mieliśmy ptasie odwiedziny. Tym razem znanego i najbardziej nachalnego głuptaczka. Oczywiście próbował siadać na naszych panelach na rufie. Kiedy tylko mu się to udało, to na jego nieszczęście dostrzegł go Michał. Przegonił go bosakiem, za co został zdrowo zbesztany w języku głuptaków. Po drugiej powtórce tego spektaklu, Pan głuptak w końcu odpuścił i też odleciał siną w dal.
Tak liczne i różnorodne odwiedziny ptaków są zdecydowanym dowodem na to, że zbliżamy się do lądu!
Morze śmieci
Ten przelot jest dla nas specyficzny pod pewnym względem. Nie spotkaliśmy w jego trakcie żadnych morskich zwierząt, a ptaki pojawiły się generalnie dopiero dzisiaj. To, co mijaliśmy często to śmieci.
Nie przebywaliśmy zbyt dużo w kokpicie. Możemy uśrednić to do ok. godziny dziennie w ramach kilku, krótszych wyjść do kokpitu. W tym czasie, za każdym razem któreś z nas widziało jakiś kawałek plastiku, liny, sieci rybackiej, drewnianej palety lub samotną bojkę. Wczoraj, kiedy rozstawialiśmy bimini, to tylko w trakcie tej operacji minęły nas cztery śmieci i to w odległości 2-3 metrów od nas! Nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy czegoś takiego… I jesteśmy mocno zszokowani tą ilością…
Surfing na falach
Późnym popołudniem front w końcu nas dogonił na dobre. Ulewy okazały się tylko kilkukrotnymi w miarę normalnymi opadami deszczu. Wiaterek zaś dopisuje i po zarefowaniu, Krysia leci jak na skrzydłach z prędkością 6-7 węzłów. A kiedy zjeżdżamy na fali (płyniemy backsztagiem) to rozpędza się nawet do 9 węzłów. Oczywiście, te fale jeszcze zdążą nas wybujać zanim dopłyniemy do upragnionego lądu 😛
Ola
Fakty z pokładu Crystal
Doba wyprawy po Aleutach: 100 (30.09.2022)
Suma przepłyniętych mil: 8423 Mm
Maksymalna temperatura powietrza: 29,9°C! (woda 28°C!)
Danie dnia: Makaron gryczany soba z łososiem, groszkiem i szparagami (z puszek)
Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/
Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:
lub