Dutch Harbor – najbliższa okolica mariny i wirus

Jeszcze pierwszego dnia chcieliśmy trochę pochodzić po okolicy. Początkowo nie planowaliśmy jakiejś wielkiej wyprawy. Po prostu chcieliśmy rozprostować nogi i sprawdzić, co w trawie piszczy.
Wyspa Amaknak
Na początku małe sprostowanie. Dutch Harbor nie leży na wyspie Unalaska, a na małej Amaknak, która jest połączona z większą siostrą za pomocą mostka. Jest to taka przemysłowa część z portem i wszystkimi przetwórniami rybnymi. Bardziej mieszkalna wioska położona jest za mostkiem na wyspie Unalaska.
Jachty w Dutch Harbor kierowane są do tzw. „small boat harbor”, czyli porciku dla małych łódek lub długiego pływającego pomostu przy wysepce Expedition. Jest to miejscówka niesamowicie osłonięta i nie wiem, jaka by musiała być pogoda na zewnątrz, żeby coś groziło zacumowanym tu jachtom. My, jak i pozostałe dwa jachty, staliśmy zacumowani longside do pomostu o nazwie Expedition.
Rejon przetwórni zamknięty przez wirusa
Po wyjściu na stały ląd wszędzie idziemy krętą bitą drogą. Po lewej stronie mijamy small boat harbor, a po prawej jest rejon przetwórni rybnych. Dobrze, że nie postawili nas w głębszym kącie, bo z ogromnych wywietrzników przetwórni zawiewa czasami konkretnym smrodem. Jak się człowiek dobrze zaciągnie tymi zapachami, to może się wyleczyć z owoców morza na długo.

Przez wirusa Covid-19 cały region przemysłowy jest zamknięty. Nikt nieupoważniony nie może wjechać, ani wejść do środka. Ten strach jest zrozumiały. Pod względem wielkości połowu Dutch Harbor to największy port w USA. Pojawienie się wirusa w fabryce i jej zamknięcie byłoby bardzo drogą wpadką.
Przez ogromny ruch w porcie świeże przypadki z zewnątrz pojawiają się tu nieustannie. Tim z biura portu mówił, że niedawno przypłynął statek, na którym ze 120 osobowej załogi zakażonych covidem było 85 osób! Wszyscy bezobjawowo. Statek został odesłany w bardziej zurbanizowane rejony Alaski. Tu trzeba jeszcze dodać, że w Dutch Harbor nie ma szpitala z prawdziwego zdarzenia. Dlatego nie ma tu po prostu miejsca na poważniejsze choroby.
Do „centrum” na około
Normalnie, żeby dostać się na pocztę, do muzeum, czy sklepu skręcałoby się w ulicę Łososiową (przez przetwórnie), która teraz jest zamknięta. Trzeba trzykrotnie nadkładać drogi, idąc aż do „obwodnicy” miasta.
Oczywiście przy pierwszym spacerze, kiedy byliśmy ciekawi wszystkiego ten trochę dłuższy spacerek wcale nam nie przeszkadzał. Zanim dojdzie się do ulicy mija się jeszcze Dutch Harbor Mal ;). Jest to rząd usługowych baraków, w których znajduje się sklep z alkoholem i dwie knajpy.
Główna droga idzie bardzo malowniczo przy samym brzegu zatoki. W oddali widać piękne, zielone szczyty. Wzdłuż ulicy stoją latarnie, na których często przesiadują orły. Takie prawdziwe ogromne orły – bielik amerykański, będący symbolem narodowym USA! Ogólnie jest ich tu cała masa. Rybacy rzucają im ochłapy i tak jest im (orłom oczywiście ;)) pewnie wygodniej, choć niestety zaburza to jednak prawa natury…

Alaskańskie upały
Do tej pory na Aleutach widzieliśmy głównie chmury i mgły. A tu nagle pogoda trafiła nam się wyjątkowo ładna. Dlatego stwierdziliśmy, że trzeba to wykorzystać i złapać trochę widoków. Jak się później okazało pogoda na północy wyspy, gdzie położone jest Dutch Harbor, jest dużo lepsza niż na południu, gdzie staliśmy w Raven Bay. W ciągu najbliższych dni dzienne temperatury dochodziły do 16 stopni. Prawdziwe alaskańskie upały!
Ciekawostką jest, że Dutch Harbor ma najmniejsze roczne wahania temperatury na Alasce. W lecie jest tu średnio 12 stopni (najzimniej w regionie), a w zimie 0 stopni (najcieplej w regionie). Tak więc pierwszego dnia dobrej pogody na Aleutach po prostu rzuciliśmy się w trasę zupełnie nie wiedząc, że akurat w tym miejscu nie jest to aż tak niezwykłe 😉

[wiadomość z pokładu SV Crystal wysłana via komunikator satelitarny Iridium GO!] {CAPTION}
{CAPTION}
{CAPTION}