Łososiowy dzień

To był zdecydowanie dzień pod znakiem łososia. Od wczoraj dziewięć filetów moczyło się w wodzie z solą i cukrem. Zgodnie z instrukcją Tima, kolejnym krokiem było suszenie. Wstaliśmy więc o siódmej i od razu zabraliśmy się do pracy. Najpierw Ola opłukała rybkę z solanki, a potem każdy kawałek wytarła ręcznikiem papierowym.

Teraz trzeba było wystawić łososia do osuszenia powietrzem. Ponieważ na zewnątrz padało, ustawiliśmy ruszt z pokrojonymi filetami pod stołem w mesie. Naprzeciwko wylotu ogrzewania. Po dwóch godzinach, w jachcie zaczął się unosić coraz intensywniejszy zapach łososia. Pogoda na szczęście szybko poprawiła się i mogliśmy wystawić rybki do kokpitu. Jeden kawałek łososia zostawiliśmy sobie na dzisiaj. Po południu zrobiliśmy go na portowym grillu.

Dom z cudownym widokiem!

Wczoraj ustaliliśmy, że wędzić będziemy na podwórku Tima. W marinie wiał silny wiatr i nasz master od wędzenia stwierdził, że w tym przeciągu wędzarka nie nagrzeje się wystarczająco. Dodatkowo, podłączymy się do jego prądu.

Nie wiedzieliśmy, gdzie dokładnie mieszkają Tim i Kerry. Tim był w pracy, więc z Kerry spotkaliśmy się pod znaną nam dobrze biblioteką. Pojechaliśmy za nią i w porze lunchu układaliśmy już łososie na ruszcie u nich na podwórku. Mają dom na wzgórzu z cudownym widokiem na zatokę i port. Na miarę kapitana portu 😉 Jak się stoi w salonie i patrzy przez ogromne okno w dół zbocza, to szczena opada.

Widok na zatokę i port

Wędzimy!

Zgodnie z instrukcją posmarowaliśmy kratki rusztu olejem. W ten sposób łosoś nie przywiera do kratki i potem nie rozwala się. Wierzch ryb, Ola posmarowała syropem klonowym. No i zaczęło się!

Na dole wędzarki jest grzałka, nad którą ustawia się garnuszek z drewnianymi trocinami. Dla łososia najlepsze są trociny z olszyny. Pod wpływem temperatury, drewno zaczyna się tlić i dymić. Raz na godzinę trzeba wysypać popiół i dosypać świeżego drewna. Trzy razy podjeżdżałem żeby to zrobić, ale wieczorem Tim się zlitował i przejął rolę posypywacza.

Zimowe huragany

Zanim opuściliśmy dom naszych nowych przyjaciół, to z Kerry pogadaliśmy trochę przy herbatce. Pytaliśmy o zimowe sztormy. Średnio w ciągu zimy przechodzą nad Dutch Harbor dwa huragany. Wtedy cały dom się trzęsie. Raz nawet, spadło wiszące na ścianie poroże! Ogromne szyby uginają się pod naporem wiatru, ale nigdy jeszcze nie pękły. Na drogach przewracają się naczepy, a w portach liny przecinają stal. Ciężko to sobie wyobrazić, ale nie wiem czy chciałbym tego doświadczyć. W ciągu prawie trzydziestu lat mieszkania w Dutch Harbor najmocniejszy, zanotowany szkwał wyniósł 190 węzłów, czyli jakieś 340 km/h!

Mamy to!

Kiedy to piszę, dochodzi u nas północ, a w całej mesie smacznie pachnie już wędzonym łososiem. Godzinę temu odebraliśmy rybkę. Nasz łosoś wędził się dziewięć godzin. Po jednym kawałku wciągnęliśmy natychmiast, kiedy tylko dotarliśmy na Krysię. Wyszło pycha 😉

Michał

Fakty z pokładu Crystal

Doba wyprawy po Aleutach: 79 (09.09.2022)

Suma przepłyniętych mil: 6022 Mm

Maksymalna temperatura powietrza: 8,5°C (rano pod pokładem 11,3°C)

Danie dnia: Łosoś z grilla.

Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/

Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:

Postaw nam kawę na buycoffee.to

lub