Pierwszy sztorm na Aleutach
Głęboki niż zapowiadano w prognozach już od kilku dni. Wiatr o sile sztormu miał wiać od czwartku do piątku, najpierw z południowego zachodu, a w miarę przechodzenia z północnego zachodu. Prognozowano też fale o wysokości do sześciu metrów. Oznaczało to, że nie możemy zostać po pacyficznej stronie Aleutów i należy znaleźć dobre schronienie. Miasteczko Adak, a raczej jego mały porcik w zatoczce Sweepers Cove na północy wyspy wydał się nam idealny. Dlatego też postanowiliśmy skrócić postoje w niektórych zatokach i dotrzeć do miasteczka w środę.
Wiatr o sile sztormu
Jak wiesz z ostatnich wpisów, w Sweepers Cove stoimy dokładnie od środowego popołudnia. W czwartek (wczoraj), wiatr z każdą godziną przybierał na sile. Kiedy późnym popołudniem wróciliśmy na jacht ze spaceru po miasteczku, wiało już naprawdę mocno. Momentami trudno było utrzymać się w pionie stojąc na nabrzeżu, do którego jesteśmy zacumowani.
Do brzegu jesteśmy złapani sześcioma cumami, czyli półtora razy więcej niż normalnie. Chcieliśmy mieć pewność, że każda lina będzie zdublowana na wypadek jakiegoś przetarcia czy pęknięcia. Na całe szczęście, wiało tak, że odpychało nas od nabrzeża. Inaczej musielibyśmy jeszcze obłożyć Krysię na lewej burcie odbijaczami, że wyglądałaby jak ludzik Michelin.
Od około godziny 1700 zaczęły pojawiać się porywy o sile ponad 50 węzłów – to prawie 100km/h! Siedząc pod pokładem słychać było nieustanne, złowrogie wycie wiatru. Czuliśmy jak przechyla nas na prawą burtę coraz częściej i bardziej. Rzeczy zaczęły powoli zsuwać się z blatów. Tak jak normalnie robimy to na morzu, wyjęliśmy więc kilka mat antypoślizgowych i odblokowaliśmy gimbal kuchenki – inaczej czajnik i kawiarka nie dały rady ustać w pionie!
Byle do niskiej wody i do rana
Z każdą wieczorną godziną wiało coraz mocniej. Stały wiatr miał siłę 35-40 węzłów, a porywy ponad 50 pojawiały się już dwa – trzy razy na godzinę. Prognoza przewidywała, że kulminacja wiatru będzie ok. trzeciej nad ranem w piątek. Wiatr miał jednak zmieniać kierunek. Dla nas było to o tyle ważne, że zaczęłoby wiać nam od dziobu, ochroniłyby nas góry, a wtedy przestałoby tak nas przechylać. Bo właśnie, to przechylanie i momentami przenikliwe skrzypienie lin nas trzymających, najbardziej tej nocy nam doskwierało.
Na Aleutach ukształtowanie terenu albo chroni przed wiatrem albo pozwala mu rozpędzić się jeszcze bardziej. Trochę na nasze nieszczęście, mały porcik w którym stoimy leży u podnóża doliny – Happy Valley. Dla wiatru wiejącego z kierunków zachodnich, działa ona jak rynna w której tylko przyśpiesza. Stąd podmuchy, które do nas docierały były silniejsze niż prognozowano. Maksymalny szkwał jaki odnotowaliśmy był 58,7 węzła.
Dodatkowo, wieczorem był przypływ i woda szła w górę. Oznaczało to, że z każdą godziną Krysia coraz bardziej wyłaniała się zza wysokiego nabrzeża. A im więcej powierzchni jachtu wystawało ponad, to tym mocniej nas przechylało. Nasz maszt ma powierzchnię ok. 6 m², co samo w sobie już wystarcza aby wiatr z boku o sile sztormu nas trochę przechylał na jedną ze stron. Jeśli dodamy do tego: boczne panele słoneczne, budę, reling, to kładzie nas jeszcze bardziej.
Czy wszystko w porządku?
Woda miała zacząć iść w dół od godziny 2200. W ramach strategii przeczekania, zrobiliśmy popcorn i puściliśmy jedną z nowszych części „Gwiezdnych Wojen”.
Wyobraź sobie zdziwienie na naszych twarzach, kiedy nagle w trakcie jednej z przerw w długim seansie filmu usłyszeliśmy, jak ktoś krzyczy do nas z nabrzeża. Od razu wychyliłam głowę. Okazało się, że to chłopak spotkany w ciągu dnia, przyjechał do nas ze swoją dziewczyną sprawdzić czy wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebujemy! Ależ to było przesympatyczne! Wszystko z nami było jak najbardziej ok., więc po krótkiej wymianie zdań, odjechali.
Totalnie zaskoczył nas ten gest troski. Dziś trochę żałuję, że nie zaprosiliśmy ich na herbatę… ale pocieszam się, że warunki mało sprzyjały wskakiwaniu z nabrzeża na jacht.
Cały wieczór, Michał co jakiś czas wychodził sprawdzać stan lin: czy się nie przecierają i czy wszystko ok. W trakcie jednego z obchodów zauważył, że jedna z cum rufowych niefortunnie zahaczyła się na wielkim polerze. W miarę opadania poziomu wody, groziło nam zawiśnięcie. Musieliśmy więc ją sprytnie poluzować i przełożyć. Wyzwaniem było to, że była to najbardziej pracująca i napięta lina. Chwilę główkowania i udało się. Cała akcja trwała niecałe 15min. Dobrze, że założyliśmy sztormiaki, bo pomimo krótkiego czasu, deszcz padający z każdej strony nieźle nas zmoczył.
Kiedy skończyliśmy oglądać film, woda już powoli szła w dół. Ciśnienie wciąż spadało, co oznaczało, że centrum niżu jeszcze nas nie minęło. Ale i tak powoli dało się odczuć, że wiatr wieje już poniżej 40 węzłów, a mocniejsze szkwały są coraz rzadsze.
Dzień odtajania
Rano obudziliśmy się w totalnej ciszy. Jakby inny świat! Wiatr zmienił w końcu kierunek na północny zachód, stąd nasza sytuacja diametralnie się zmieniła. Poranny obchód potwierdził, że nasz pierwszy mocny sztorm na Aleutach przetrwaliśmy bez szwanku, uff.
W ciągu dnia niż wciąż królował w okolicy. Za wzgórzami słychać było wycie wiatru, a nieprzyjemna, zimna mżawka odstraszała od wychodzenia gdziekolwiek. Cały dzionek spędziliśmy więc w jachcie, głównie klikając w komputerach.
Jutro mamy nadzieję, że pogoda pozwoli nam ruszyć dalej, ku kolejnej aleuckiej wyspie.
Ola
Fakty z pokładu Crystal
Doba wyprawy po Aleutach: 58 (19.08.2022)
Suma przepłyniętych mil: 5513Mm
Maksymalna temperatura powietrza: 10,4°C (rano pod pokładem 11,3°C)
Danie dnia: Pizza 😀
Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/
Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:
lub