Rekiny i wielki napoleon na atolu Tahanea
Po ponad czterodniowym przeskoku z Rapy, kilka dni spędziliśmy na bezludnym atolu Tahanea. Staliśmy niedaleko wejścia przy którym normalnie kręci się całkiem sporo rekinków rafowych. Tym razem było ich wyjątkowo dużo. Kiedy pływałem wokół jachtu były momenty, że najbliższa okolica była kontrolowana przez 7-8 kolegów z czarnym koniuszkiem na płetwie grzbietowej. Te rekiny są niegroźne dla ludzi, jednak ich niesamowita ciekawość sprawia że często podpływają blisko i kręcą się nerwowo. Kiedy jest ich więcej to ja zaczynam się czuć trochę nieswojo. Jak by tego było mało, to w pewnym momencie na scenę wpadły trzy ekstremalnie pobudzone rekiny szare. Te nie są już tak łagodnie i miały z półtora metra długości. Poczułem się więc nieswojo razy dwa. Na szczęście odpłynęły tak szybko jak się pojawiły.
Tym razem oprócz rekinów rafowych pod jachtem było wyjątkowo dużo różnych kolorowych rybek. Dno na Tahanea usłane jest głowami korali, wokół których krążą papugoryby i z 20 innych gatunków których nie znam. Rybki wdzięcznie pozowały, kiedy do nich podpływałem spokojnie, jednak znikały natychmiast w zakamarkach korali przy jakimkolwiek gwałtowniejszym ruchu.
Pomiędzy tymi wszystkimi rybami krążył muskularny Napoleaon i to zdecydowanie on był szeryfem na dzielni. Mimo że długością zbliżony do rekinów to przynajmniej dwukrotnie przewyższał ich muskulaturą. I rekiny ewidentnie się go bały. Raz nawet pogonił jednego! Biedny rekinek chciał zjeść kąsek upatrzony wcześniej przez Pana Szeryfa i dostał kopa w zadek. Zwiewał tak, że aż się kurzyło!
Napoleonowi jednak nie nie wystarczyły prześladowania kolegów z sąsiedztwa i wziął sobie na celownik…mnie. Dwa razy zaatakował naszą kamerkę Gopro z czego raz nawet miał ją w paszczy. Dobrze, że mocno trzymałem kijek. Po nieudanej próbie zjedzenia kamery zaczął łypać na mnie złowrogo i zaczepnie odgradzać mi drogę do drabinki.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i agresor nie odgryzł mi ani kamery ani nic innego 😉