Wędrówka w poszukiwaniu wioski Aleutów

W pierwotnym planie Attu mieliśmy opuścić już w sobotę popołudniu. Pogoda w naszym rejonie jest kapryśna, ale da się zauważyć pewną tendencję. Po każdym niżu jest kilka dni lepszej pogody. Od poniedziałku znowu będziemy w objęciach niżu, stąd myśleliśmy przepłynąć przed nim na kolejną wyspę – Kiska. Jednak po spacerze, gdzie głównie błądziliśmy po łąkach, czuliśmy niedosyt Attu. Poza tym jesteśmy tu sami. Nie ma ani innych ludzi, ani tym bardziej jachtów. A to jeszcze bardziej podkreśla surowość i odosobnienie wyspy.

Attu to naprawdę wyjątkowe pod względem historii miejsce. Postanowiliśmy poznać je lepiej. Tym bardziej, że mapa aplikacji maps.me, z której od lat korzystamy i która w końcu namierzyła naszą lokalizację, pokazała nam całkiem fajną trasę na wędrówkę na drugą stronę wyspy.

Massacre Bay (Zatoka Masakry) i Murder Point (Cypel Morderstwa)

Odkąd przypłynęliśmy na Attu, to stoimy w Zatoce Masakry, po ang. Massacre Bay, a dokładniej w jednej z jej trzech ramion w Casco Cove. Zachęcająca nazwa zatoki, prawda? Kiedy Michał powiedział mi, że chce tu stanąć, to aż się zjeżyłam. Potem poczytałam i okazało się, że nazwa ma swoją historię.

Uważa się, że już 9000 lat temu, Wyspy Aleuckie były już zamieszkane przez rdzennych Aleutów. Na Attu założyli oni dwie osady – w zatoce, w której stoimy, oraz po drugiej stronie wyspy nad Morzem Beringa – w Zatoce Chichagof. W 1745 r. na wyspę przypłynęli Rosjanie i po kilku tygodniach brutalnie zaatakowali osadę, znajdującą się w naszej zatoce. Zabili piętnastu mężczyzn i pojmali ich kobiety. Tamto wydarzenie zostało zapamiętane poprzez nadanie zatoce nazwy Masakra, a miejscu gdzie to się stało – Cypel Morderstwa, po ang. Murder Point.

Podwózka pontonem

Nasze plany wędrówkowe były ambitne. Chcieliśmy dojść do końca szlaku, czyli do Zatoki Chichagof. Tam znajdują się pozostałości po wiosce Attu. Tej samej, którą w 1942 r. zaatakowali Japończycy, a jej mieszkańców więzili, a potem wywieźli do swojego kraju jako jeńców wojennych (pisałam o tym w relacji z dnia 37., pt. „Pozdrawiamy z Aleutów”). Z naszej zatoczki jest to ok. 22 km… w jedną stronę! Nie do przejścia dla nas jednego dnia w obie strony.

Wymyśleliśmy więc, że kawałek podjedziemy pontonem. Na mapie znaleźliśmy sobie fajną miejscówkę, w odnodze Zatoki Masakry – Navy Cove. To głównie w tej zatoce stacjonowały wojska amerykańskie w trakcie Bitwy o Attu z 1943 r., kiedy to Amerykanie postanowili odbić wyspę z rąk najeźdźcy. Dzięki ok. piętnastominutowej jeździe po w spokojnej wodzie zaoszczędziliśmy aż 7 km, czyli 14 km w obie strony! Kawał drogi, czyż nie? Do celu zostało nam przejść ok. 15 km, a potem tyle samo z powrotem. Byliśmy pełni nadziei i entuzjazmu.

Widoki zapierające dech w piersiach

Wędrówkę rozpoczęliśmy ok. 11.30. Tym razem drogę znaleźliśmy bez problemu, a stary, ubity żwir okazał się świetny do żwawego marszu. Hmm, żwawego w momentach kiedy faktycznie szliśmy. Z każdym kolejnym krokiem w głąb wyspy, odkrywały się przed nami kolejne jej odsłony. Łąki i mokradła z dziesiątkami małych stawów, kręte rzeczki, ostre szczyty częściowo pokryte śniegiem i jednocześnie soczyście zielone połacie gór z wąskimi żlebami, przypominające o tym, że bądź co bądź, to ziemia na Attu trzęsie się często. I te zapierające dech w piersiach równiny.

Wszystkie te krajobrazy są idealne w każdym najmniejszym detalu. Sprawiają, że ciarki przechodzą po plecach, a w oczach pojawiają się łzy szczęścia, że jest ci dane widzieć to na własne oczy. To właśnie dla takich widoków i tych unikalnych momentów zachwytu nad naszą planetą żeglujemy jachtem po świecie.

…i dlatego też, w trakcie naszej wędrówki co chwila zatrzymywaliśmy się i robiliśmy zdjęcia lub nagrywaliśmy video. Nie dało się inaczej.

Widok doliny

Relikty przeszłości i pamięć o poległych

Na około drugim kilometrze spaceru, natknęliśmy się na cztery tablice informacyjne oraz płytę pamiątkową. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, że postawiono je w tak odosobnionym miejscu. Opisywały one pokrótce przebieg inwazji japońskiej na Attu, a płyta upamiętniała postać szeregowca Joseph’a Martinez. Jako jedyny z żołnierzy Kampanii Aleuckiej został odznaczony Medalem Honoru za ponadprzeciętną odwagę na polu bitwy, wykraczającą poza obowiązki służbowe.

Reliktów wojennej przeszłości Attu jest bardzo dużo. W Zatoce Masakry co chwila natykaliśmy się na szczątki jakichś elementów wojskowych. Nie inaczej było także tutaj, w głębi wyspy. Ilość budynków, a raczej ich fundamentów i innych części, np. kominów, a także porozrzucanych beczek, rur, kabli i stalowych konstrukcji różnego rodzaju, przypomina o tym, że to miejsce przez lata było bazą militarną.

Pomnik dla Pokoju

Przeciwwagą dla wojennych tragedii, które się tutaj rozegrały jest niezwykły pomnik, postawiony w 1987 roku przez rząd Japonii we współpracy z rządem USA. Ogromna, metalowa gwiazda ustawiona została na jednym z zielonych szczytów. Piękno okolicy surowo podkreśla przekaz Pomnika dla Pokoju: wszystkim tym, którzy poświęcili swoje życie, walcząc na wyspach i wodach Północnego Pacyfiku w trakcie II Wojny Światowej oraz z dedykacją dla Pokoju na świecie. Głos mi się załamał, kiedy czytałam te słowa na tablicy, mieniącej się w kolorach tęczy…

Pomnik dla Pokoju był na ósmym kilometrze naszej wędrówki. Była już godzina 1700, kiedy przy nim staliśmy… Mapa pokazywała, że mamy do przejścia jeszcze ok. siedem kilometrów z górki, przez dolinę i wzdłuż jeziora. Bardzo zależało mi, żeby dojść do wioski Attu, więc postanowiliśmy iść jeszcze przez półtorej godziny. Myśleliśmy, że dalsza droga będzie równie dobra, więc spokojnie dojdziemy do celu. Powrót zająłby nam około trzy godziny i akurat na jacht dotarlibyśmy po godz. 2200, kiedy wciąż jest jasno.

Powrót

Niestety, droga od Pomnika z każdym kilometrem była coraz bardziej zarośnięta. Kiedy dotarliśmy do doliny, totalnie nie mogliśmy jej odnaleźć. Okazało się, że przejście półtora kilometra w takich chaszczach zajęło nam godzinę. Nie było opcji, żebyśmy zdążyli dojść do wioski za dnia, a co dopiero wrócić. Z małym smuteczkiem w oczach, zdecydowaliśmy się zawrócić.

Droga powrotna minęła nam szybko. Postanowiliśmy trochę ją skrócić, obierając inną drogę z mapy. Ale jak to bywa ze skrótami, okazało się to ciut skomplikowane. Po moście, którym mieliśmy przejść rzekę, zostały już tylko drewniane bale i walające się dookoła deski. Jedna z nich była na tyle długa, że przerzuciliśmy ją przez wodę i szczęśliwie przeszliśmy na drugą stronę.

Na jacht wróciliśmy ciut po godz. 2100. Przeszliśmy ponad dwadzieścia kilometrów! Ledwo się ruszaliśmy 😉 Ale każdy krok był wart tego wysiłku. To, co zobaczyliśmy zostanie z nami na długo. Raczej niewiele osób na ziemi miało szansę wędrować tak po Attu i to przy tak wspaniałej, słonecznej pogodzie.

Fakty z pokładu Crystal

Doba żeglugi ku Aleutom: 39. (31.07.2022)

Suma przepłyniętych mil: 4959 Mm

Maksymalna temperatura powietrza: 12,1°C (pod pokładem 16,2°C)

Danie dnia: Kasza gryczana z rybą flądrą i zieloną fasolką oraz domowe ciasto brownie

Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/

My i pomnik z góry (dron)

Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:

Postaw nam kawę na buycoffee.to

lub