Wypływamy ku Przejściu Północno-Zachodniemu!
Ostateczna decyzja o wypłynięciu
Na krzątaniu się przy jachcie, tankowaniu i ostatecznemu doprowiantowaniu minęła nam pierwsza połowa tygodnia w Upernarvik. Wszyscy codziennie śledzili pogodę i dyskutowali sytuację lodową na naszej trasie.
Mapki lodowe pokazywały wciąż lód na środku Morza Baffina pomiędzy Grenlandią a Kanadą. W końcu lodowy język urywał się na północ od 75 równoleżnika i możliwym stało się po prostu go opłynąć. Droga do Kanady, co prawda troszeczkę na około, była w końcu otwarta.
Belgowie odpłynęli we wtorek. Amerykanie w środę. My razem z Balthazarem i szwajcarskim Chamanem zdecydowaliśmy się na start w czwartek (2-go sierpnia) przed południem. Prognozy wiatrowe wyglądały bardzo obiecująco i dawały nadzieję, że ponad 500 mil do Lancaster Sound pokonamy na żaglach. Mimo, że mamy około 1100 litrów diesla, to takie dodatkowe 500 mil “gratis”, czyli zaoszczędzone na przelocie na żaglach, daje większe poczucie luzu (na ile oczywiście można się wyluzować w tych okolicach). Ze względu na sytuację lodową wciąż nie wiadomo, kiedy i gdzie będziemy mieli okazję znowu zatankować…
Po ponad 6 tygodniach opuszczamy piękną i gościnną Grenlandię
W czwartek, 2go sierpnia, chwilę po godz. 11 odcumowaliśmy od Kiwi Roa i wzięliśmy kurs na pełne morze. 4 mile przed nami płynął szwajcarski Chaman. Chwilę za nami Upernarvik opuścił francuski Balthazar. Kiwi Roa zdecydował się jeszcze trochę poczekać na rozwój sytuacji lodowej.
Zaraz po wyjściu z portu rozwinęliśmy żagle i rozpoczęliśmy spokojną żeglugę na północ. Początkowo rozważany był postój w jednej z grenlandzkich wiosek, jednak po dokładniejszej analizie pogody zdecydowaliśmy kuć żelazo póki gorące i korzystać z wiatru póki jest.
Upernarvik był naszym ostatnim porcikiem na Grenlandii, a wyprawa przez Przejście Północno Zachodnie wchodziła w decydującą fazę.
Do piątku rano utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy z Francuzami, ale ostatecznie 56 stopowy Balthazar zostawił nas w tyle. Podobnie zresztą jak 55 stopowy Chaman. Na ten moment zostaliśmy sami, jednak na pewno spotkamy się jeszcze gdzieś na trasie.
Oba jachty podobnie jak my zdecydowały się na żeglugę daleko na północ i zwrot na zachód, dopiero po minięciu paku lodowego błąkającego się na środku Morza Baffina. Odmienną taktykę zastosował amerykański Breksell, który zdecydował się po prostu przejść przez lód, szukając miejsc o niższej koncentracji. W piątek rano dostaliśmy od nich maila, że nie było tak źle i udało im się przejść bez większych problemów. Jesteśmy w kontakcie z innymi jachtami i w zależności od rozwoju sytuacji po stronie kanadyjskiej będziemy się gdzieś umawiać na wspólny postój.
Jak na razie po 36 godzinach żeglugi minęliśmy 75 stopień szerokości północnej i skręcamy na zachód. Do wejścia do Lancaster Sound mamy jeszcze 350 mil.
Jak na razie płyniemy cały czas na żagielkach i do poniedziałku prognozy mamy na wiatry ze sprzyjających kierunków. O rozwoju sytuacji będziemy Was informować na bieżąco.