Z deszczu pod rynnę…
Jacht w nocy mknął w stronę Hawajów jak szalony. Chyba Krysia, tak jak my, cieszyła się, że w końcu płyniemy szybko i do celu. Przed świtem, potrzebowaliśmy nawet trochę zarefować żagle, bo momentami wiatr rozpędzał nas do 9 węzłów. Jedyne co, to po sztormie zostały spore fale, więc od czasu do czasu wbijaliśmy się w jakiegoś dziada. Jacht na moment zwalniał, żeby po chwili ruszyć dalej.
Ranek przywitał nas pięknym słońcem. Przy takiej aurze, nie trudno było o świetne nastroje. Tym bardziej, że na obiad zaplanowaliśmy ulubione danie Michała, czyli pizzę. Wymyśliłam, że zrobimy sobie z nią zdjęcie, a dzisiejsza relacja będzie o tym, jak to jedliśmy pizzę celebracji.
Pizza celebracji?
Celebrowaliśmy to, że zostawiliśmy za sobą już zbyt silne wiatry, a wczorajsze prognozy pogody zapowiadały, że szykuje nam się piękna żegluga – szybka i ku upragnionym Hawajom. Po drugie, ja w końcu usiadłam do montażu video na YouTube. Przez ostatnie dwa tygodnie robiłam do tego kilka podejść i za każdym razem kończyło się na rezygnacji i frustracji. Mam wrażenie, że z montażem jest jak ze wszystkim w życiu – trzeba to po prostu robić i nie czekać na wenę. Kiedy się już to robi, to wena w tajemniczy sposób nagle się zjawia… No ale najpierw trzeba zacząć i robić choć się nie chce 😉
Od południa zaczęliśmy płynąć wolniej. Pizzę jednak zjedliśmy wciąż przekonani, że to tylko chwilowy spadek siły wiatru. Za raz przecież znowu ruszymy z kopyta!
Gdzie ten wiatr?
Oba modele prognozy z wczoraj zakładały, że w rejonie w którym jesteśmy będzie wiało ok.15 węzłów, z północy. Idealnie do żeglugi z wiatrem na Hawaje. Niestety, rzeczywistość pokazała nam co innego. Wiało ledwie 10 węzłów, co przy wciąż dużych falach sprawiało że momentami nasza prędkość spadała do 2 węzłów. Zaczęliśmy nawet snuć teorie, że wielka ośmiornica złapała się naszego kila. Płynie z nami na gapę, a my przez to wleczemy się jak jakieś ślimaki. Bo chyba nawet żółwie morskie są szybsze niż my…
Próbowaliśmy różnych sposobów – płynąć na obu żaglach, tylko na genui, prawym halsem, a potem lewym… „No gdzie ten wiatr z prognoz?” zachodził w głowę Michał.
Cisza…
Na pocieszenie włączyliśmy sobie filmik. Arnold Schwarzenegger jako kultowy „Terminator”, ale już ten dobry bo z części drugiej, miał nas pocieszyć. Niestety, mi łza pociekła kiedy Arni ginie w ostatniej scenie, a wiatr pozostał niewzruszony.
Wieczorem ściągnęliśmy nowe prognozy. Zgadnij… zapowiadają trzy dni ciszy! Najpierw wiało nam w twarz, a teraz nie wieje w ogóle. Zaczynam się zastanawiać, jakby tu udobruchać Pana Neptuna. Ewidentnie, coś przeskrobaliśmy, że tak nas nie chce wypuścić ze swoich błękitnych ramion…
Ola
Fakty z pokładu Crystal
Doba wyprawy po Aleutach: 96 (26.09.2022)
Suma przepłyniętych mil: 7966 Mm
Maksymalna temperatura powietrza: 25,7°C (rano pod pokładem 21,1°C)
Danie dnia: Pizza oraz rosół (Wege oczywiście, według przepisu z Jadłonomii)
Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/
Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:
lub