Żar tropików
Po północy odpaliliśmy silnik. Po kilku godzinach niemalże turlania się na wietrze o sile 1B, w końcu poddaliśmy się. Od tego momentu było już tylko coraz bardziej spokojnie.
Rano, kiedy obudziłam się, woda była prawie płaska. Jedynie wciąż pojawiająca się martwa fala, czyli taka fala z daleka, co jakiś czas bujała całym jachtem.
Zmiana garderoby
Temperatura od rana szybko rosła. Po śniadaniu mieliśmy już ponad 27°C na zewnątrz i mniej więcej tyle samo pod pokładem. Pootwieraliśmy wszystkie luki, żeby zrobić przewiew, bo zapowiadał się naprawdę ciepły dzionek.
W takiej sytuacji zabraliśmy się za zmianę naszych szaf, a dokładniej jednej szafki, którą dzielimy. Trzymamy w niej ubrania, z których korzystamy na bieżąco. Zapas ciepłych lub zimnych – w zależności od potrzeby, mamy schowany w workach próżniowych w innej szafce.
Płynąc na Alaskę pochowaliśmy krótkie spodenki, t-shirty, koszulki na ramiączkach, stroje kąpielowe i letnie sukienki (w moim przypadku :P). Teraz zdecydowanie był już czas na ich ponowne wyciągnięcie. Przy okazji, każde z nas przejrzało swoją garderobę. Ja zawsze odkrywam sukienki, o których zapomniałam, a Michał dziką ilość koszulek na ramiączka. Tyle razy już narzekał, że ma ich za mało, że nagle ich ilość przerosła liczbę zwykłych t-shirtów.
Ubrania cieplejsze schowaliśmy w worki i do naszej dziury, jak to nazywamy tę drugą szafkę. Ten zbiór powiększy się jeszcze na Hawajach, bo sporo rzeczy wieziemy w wielkim, czarnym worku z brudami. W Honolulu mamy już upatrzoną pralnię publiczną. Zapowiada się, że spędzimy w niej co najmniej pół dnia 😉
Radosny dryf
Temperatura rosła nieubłaganie, aż około południa przekroczyła 30°C. Świecące na bezchmurnym niebie słońce prawie parzyło, kiedy wychodziło się do kokpitu. Wciąż nie rozłożyliśmy bimini, czyli dodatkowego daszku nad kokpitem, więc w południe cienia na pokładzie jest prawie tyle co nic. Wróciliśmy w żar tropików!
Brak wiatru podkręcał tylko odczuwanie upału. Wizja płynięcia na silniku przez cały dzień zdecydowanie nas nie satysfakcjonowała. Mając niewiele do stracenia, postawiliśmy na „radosny dryf”, jak to nazwał Michał. Po prostu wyłączyliśmy silnik i nie rozwinęliśmy żagli. Krysia napędzana własnym bujaniem od martwej fali i niezbyt silnym prądem morskim płynęła sobie w mniej więcej dobrym kierunku, z prędkością… 1 węzła. Podobno szczęśliwi czasu nie liczą 😉
Prezent od Neptuna
Po południu niebo stopniowo przykrywało się chmurami. Za nami wyrastały wielkie ciemne chmury. Patrzyliśmy na nie z nadzieję, że przyniosą jakiś podmuch wiatru. I tuż przed zachodem słońca, zawiało! Poczekaliśmy kilkanaście minuty, żeby mieć pewność że nie jest to chwilowy powiew. Po czym, jednogłośnie zdecydowaliśmy spróbować szczęścia na żaglach. Zachód podziwialiśmy płynąć już dziarsko na żagielkach i żartując, że Neptun dał nam mały prezent za wczorajsze dary i czary 😉
Kiedy to piszę dochodzi północ. Wciąż płyniemy na żaglach, choć już trochę mniej dziarsko ;). Wiaterek mocno przysiadł, ale coś tam dmucha. Więc suniemy sobie po w miarę płaskim morzu z prędkością 3-4 węzła. Martwa fala nie odpuszcza, więc Crystal regularnie wpada w dziki rozkołys. Póki co, lepsze to niż dryf i warkot silnika.
Jutro po południu zapowiadają wiatr, który ma nam dać skrzydła do samych Hawajów. Kilka razy już się napalaliśmy na tak pozytywne prognozy pogody, które były raczej wróżeniem niż rzeczywistością. Mimo to, optymistycznie, jutrzejszego wiatru nie możemy się doczekać!
Ola
Fakty z pokładu Crystal
Doba wyprawy po Aleutach: 98 (28.09.2022)
Suma przepłyniętych mil: 8173 Mm
Maksymalna temperatura powietrza: aaa… 30,8°C! (rano pod pokładem 24,1°C)
Danie dnia: Makaron ryżowy z krewetkami, a w wersji wege z warzywami i tofu
Sprawdź, gdzie na Pacyfiku teraz jesteśmy! Naszą aktualną pozycję znajdziesz na https://skiff.pl/pozycja/
Spodobał Ci się ten tekst? Dmuchnij więc wiatr w żagle Krysi:
lub