Zatoniecie jachtu Anahita
W poniedziałek 27go sierpnia w zatoce pojawił się znajomy jacht Sauvage oraz dwójka Argentyńczyków na francuskim jachcie Anahita. Jacht typu Ovni 345 był dość mocno pognieciony w części dziobowej i widać było, że nie unikali kontaktu z lodem. Kapitanem był Pablo. Nic nie wskazywało na to, jaki dramat miał się tu rozegrać dosłownie dobę później. Była też francuska Atka, czyli w sumie staliśmy w cztery jachty.
Szarża Atki na Bellota
Późnym wieczorem do Zatoki Depot zaczął napływać lód. Sytuacja nie była groźna, jednak Sauvage z Atką wczesnym porankiem przestawili się w inne miejsce. Po kilku godzinach zobaczyliśmy, że Atka płynie w kierunku Cieśniny Bellota. Zważywszy na to, że wewnątrz znajdował się lód o koncentracji 90% wydawało się to zupełnie niedorzeczne.
Dodajmy, że w Bellocie prądy dochodzą do 8 węzłów. Wyobraźcie sobie kilkuset metrowe kry pędzące z tą prędkością i między nimi jacht.
Francuzi jednak podpłynęli tylko pod wejście i zawrócili z ogromnym trudem walcząc z prądem, który próbował ich wessać do środka. Prąd oczywiście wsysał również cały lód dookoła, więc załoga z Atki musiała jeszcze omijać ogromne kry idące na czołówkę. Jakoś to jednak ogarnęli i udało im się bezpiecznie wydostać z głównego nurtu.
O godz. 17.00 podnieśliśmy kotwicę, aby opuścić totalnie już zapchaną lodem Zatokę Depot. Zawołaliśmy na radiu Anahitę, informując ich że przestawiamy się w okolice Brands Island.
Tu drogi czytelniku najlepiej, abyś odpalił sobie Google Maps, aby orientować się mniej więcej w opisywanych miejscach.
Opuszczamy Fort Ross
Wypłynęliśmy z zatoki i skierowaliśmy się na południe po wschodniej (tej dalszej od Bellota) stronie Long Island. Kiedy wychyliliśmy się za południowy skraj wyspy okazało się, że droga do Brands Island, gdzie mieliśmy płynąć jest kompletnie zapchana lodem.
Uznałem, że nie ma sensu się tam przedzierać i że zostaniemy przy Long Island. Stał już tam Sauvage i generalnie był zadowolony z tego miejsca. Pogadaliśmy z nimi chwilę, dryfując burta w burtę po czym zawróciliśmy i rzuciliśmy kotwicę w cieniu Long Island.
Dowiedzieliśmy się także, że Atka ryzykowała z bliskim podpłynięciem do Bellota, aby pobrać próbki wody. Francuzi prowadzili badania o zawartości mikro plastiku w Arktyce. Była godzina 20.00.
Sygnał Mayday z Anahity
W tym czasie widać było na naszym odbiorniku AIS, że Anahita wypłynęła z Depot Bay. Opłynęła jednak Long Island od północy (bliżej Bellota) i zmierzała w kierunku Brands Island. Mniej więcej w połowie drogi spotkała Atkę, wracającą z Bellota. Pewnie sobie tam pogadali o najbliższych planach. To był ostatni raz, kiedy widzieliśmy Anahitę na AIS. Niecałą godzinę później obok nas i Sauvage zakotwiczyła również Atka. Przypłynęli jednak bez Argentyńczyków. Oczywiście wszystkie jachty prowadziły ciągły nasłuch na kanale 16. Tego wieczora była cisza w eterze. Koło 22 poszliśmy spać. Została tylko wachta kotwiczna.
Nagle tuż przed północą idealną ciszę na jachcie przerwał słaby i trzęsący się głos Pabla:
Mayday, Mayday, Mayday, this is Anahita, Mayday…
Po plecach przeszedł nam dreszcz. Od razu doskoczyliśmy do radia. Pierwszy na wezwanie pomocy zareagował oficer wachtowy ze statku Desgagnes. Szybko okazało się, że Pablo ma problem z komunikowaniem się po angielsku. Słychać było, że jest przerażony. Słabym głosem powiedział tylko, że jacht jest zgniatany przez dwie wielkie kry, a do wewnątrz wdziera się woda. Nie był jednak w stanie podać pozycji. Prawdopodobnie byli po północnej stronie Brands Island. Bardzo blisko wejścia do Bellota. W konwersację włączyła się Atka. Francuzi twierdzili, że wiedzą gdzie może być Anahita.
Atka natychmiast wyruszyła w kierunku miejsca, gdzie mogła znajdować się Anahita. Ich śladem podążył Sauvage. W tym samym czasie kapitan statku towarowego wodował już 11 metrowy holownik Arctic Eclipse. Z prędkością 12 węzłów ruszył on w kierunku Bellota. Kapitan holownika przejął też dowodzenie akcją.
Poinformowałem, że jesteśmy na nasłuchu, w gotowości i czekamy na ewentualne rozkazy. Ponieważ zarówno załoga Atki, jak i holownika mówiła po hiszpańsku, język ten stał się językiem komunikacji podczas akcji.
Załoga jachtu Anahita na krze lodowej
Początkowo Arctic Eclipse próbował płynąć najkrótszą trasą. Na południe od Long Island nie był w stanie jednak przedrzeć się przez lód. Byli więc zmuszeni zawrócić i opłynąć Long Island od wschodu i potem od północy.
W tym czasie załoga Anahity opuściła już jacht i przedostała się na wielką krę, która z prądem była zasysana przez Cieśninę Bellota. Na szczęście zdołali z jachtu zabrać ciepłą odzież i śpiwory. Temperatura w tym czasie była w okolicy zera stopni.
Od Mayday minęło już półtorej godziny. Atka i Sauvage byli od zachodniej strony Long Island. Niestety jednak i oni napotkali na lód nie do przebycia i dryfowali w oczekiwaniu na holownik, który dysponował największą mocą ze wszystkich. Załoga Atki łączyła się od czasu do czasu z rozbitkami podtrzymując ich na duchu i przypominając że pomoc jest w drodze.
Kiedy holownik dopłynął do jachtów, Sauvage zawrócił. Atka jeszcze jakiś czas próbowała przedzierać się na zachód, jednak sytuacja przerosła w końcu i ich. Musieli zawrócić, a napierający lód prawie zepchnął ich na Fox Island. Udało im się na szczęście zapanować na sytuacją i walcząc z prądem i lodem powoli wycofywali się na wschód.
Odwrót holownika Arctic Eclipse
Załoga Arctic Eclipse wpłynęła w Bellota i niesiona prądem gnała w pogoni za rozbitkami. Regularnie meldowali na radiu o sytuacji i utrzymywali kontakt wzrokowy z rozbitkami.
W końcu jednak padły słowa: warunki są tak dramatyczne, że w trosce o własne życie holownik musi zawrócić. To musiała być straszna chwila zarówno dla ratowników, jak i ratowanych, którzy widzieli odpływający holownik.
Argentyńczycy w tym czasie byli niesieni prądem o prędkości 6 węzłów w głąb ciemnej Cieśniny Bellota. Na całe szczęście holownik bezpiecznie wydostał się z groźnej pułapki. Myśląc o Argentyńczykach nie było nam jednak do śmiechu. Była godz. 4 nad ranem. Około cztery godziny od wezwania Mayday.
Szczęśliwe zakończenie!
Od rana wszyscy na jachcie byliśmy milczący. Nie mogliśmy uwierzyć w to, że dwójka Argentyńczyków, którą dzień wcześniej widzieliśmy w Fort Ross, teraz dryfuje na krze lodowej przez Cieśninę Bellota.
Marek przy śniadaniu wspomniał, że wydawało mu się że słyszał helikopter. Była więc nadzieja, że wznowiono akcję ratunkową! Faktycznie –ok godz. 10 usłyszeliśmy radosną wiadomość na radiu. Rozbitkowie zostali podjęci przez helikopter z CCG Larsen!
Komunikat na radio mówił także, że Pablo i jego kolega nie mają poważniejszych obrażeń. Jacht oczywiście został gdzieś na dnie Cieśniny Bellota. Najważniejsze było i jest, że nikt nie zginął.
Według późniejszej relacji Francuzów z Atki, Argentyńczycy na północy Brands Island zacumowali do dużej kry lodowej, która w pewnym momencie zaczęła być zasysana do Cieśniny Bellota. Szybko pojawiła się druga kra, która zaczęła miażdżyć jacht. Mała Anahita nie była w stanie wytrzymać takiego naporu i do środka zaczęła wdzierać się woda.
Był to pierwszy przypadek zatonięcia jachtu w “nowożytnej” historii Przejścia Północno Zachodniego, czyli od 1978 r., kiedy to przepłynął je Willy de Roos.
Podczas całej akcji byliśmy zaledwie 2-4 mile od dramatycznych wydarzeń, bezpiecznie zakotwiczeni i ze świadomością zupełnej niemocy wobec tego, co się dzieje po drugiej stronie wyspy. Ta sytuacja pokazuje, jak krucha jest granica między względnym bezpieczeństwem a śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Sprawdź bieżącą pozycję Crystal! Dołącz do naszej załogi!
Zostań naszym Patronem na Patronite.pl