Dalej na Zachód

Przetasowania w zatoce

Przypomnijmy, że na spotkaniu skiperów ostatecznie mnie nie było. Musiałem się zmywać w tempie ekspresowym przez lód napierający na nasz jacht. Razem z Kiwi Roa uciekliśmy wtedy na sam koniec zatoki, która w tym miejscu była wolna od lodu. Cztery jachty zostały w miejscu, w którym staliśmy wszyscy od początku. Nie wiem, czy na spotkaniu powstał jakiś wspólny plan. Wiem tyle, że o godz. 21 zaczął się odpływ i lód który wcześniej był dla nas zagrożeniem zaczął teraz wypływać z fiordu zahaczając o naszą znajomą czwórkę.

Około godz. 1 nad ranem w piątek austriacki Muktuk oznajmił na radiu, że ze względu na lód opuszcza zatokę. W ciągu 30 minut przyłączył się do niego Chaman, Balthazar oraz Sauvage.

O godz. 2 nad ranem zostaliśmy sami z Kiwi Roa. Reszta wycofała się na wschód do Dundas Harbour (gdzie staliśmy przed Cuming Inlet). I tak we 2 jachty staliśmy dalej, czekając na rozwój wydarzeń.

Czas ruszyć dalej

Kolejne mapki lodowe pokazywały, że wprawdzie Lancaster Sound dalej wypełniony jest lodem, ale jego koncentracja spadła do 20-30%. Prognoza na niedzielę i poniedziałek mówiła o słabych wiatrach.

Mimo, że wody Prince Regent i Larsen Sound były nadal zatkane lodem zdecydowałem się zrobić mały kroczek w ich kierunku. Fajnie było też po ośmiu dniach zmienić otoczenie i po prostu zrobić cokolwiek.

Peter zdecydował, że to nie jest jeszcze ich czas i że poczekają do środy. Mieli nas dogonić później.

Żegluga przez lód w Lancaster Sound

I tak w niedzielę (19go sierpnia) przed południem pomachaliśmy sympatycznej załodze Kiwi Roa na pożegnanie i sami ruszyliśmy w kierunku Lancaster Sound. Na zewnątrz koncentracja lodu nie była duża i byliśmy w stanie utrzymywać naszą marszową prędkość ok. 6 węzłów.

Koło godz. 16 zaczęło nawet przyjemnie wiać ze wschodu i mogliśmy postawić żagle. W tych okolicach, gdzie nie wiadomo gdzie i kiedy się zatankuje, każdy zaoszczędzony litr jest na wagę złota!

Lód, jaki widzieliśmy w Lancaster, był inny niż ten, który widywaliśmy do tej pory. Były to ogromne kry, których długość przekraczała niekiedy kilometr. Były wielkości boisk, stadionów albo parkingów samochodowych, jak te przed centrami handlowymi. Przynajmniej łatwo je było wymijać!

Po dziesięciu godzinach przyjemnej żeglugi po idealnie płaskiej wodzie, wiatr ucichł zupełnie i zmuszeni byliśmy zwinąć genuę i odpalić silnik. Cały czas bez większych trudności podążaliśmy na południowy zachód w kierunku północno-wschodniego rogu wyspy Somerset – zatoki o nazwie Port Leopold.

Sprawdź bieżącą pozycję Crystal!  Dołącz do naszej załogi!

Śledź nas na Facebook!

Zostań naszym Patronem na Patronite.pl