Nasza prywatna wyspa
Ostatnie kilka dni byliśmy znowu poza zasięgiem. Po kilku dniach spędzonych na atolu Fakarava zrobiliśmy szybki przeskok do kolejnego raju – atolu Toau. Kotwicę rzuciliśmy przy niezamieszkałej maleńkiej wysepce Makomako. Przy samej Makomako jest położona jeszcze mniejsza wysepka bez nazwy. Rośnie na niej osiem palm i dlatego nazwaliśmy ją „Wyspą ośmiu palm”.
Nie dość, że sceneria zapierająca dech w piersiach, to byliśmy jedynymi ludźmi w zasięgu wzroku. Samo bycie w tak rajskim miejscu jest super, ale mieć go zupełnie na wyłączność to już doświadczenie nie z tej ziemi.
Nic więc dziwnego, że zostaliśmy tam aż dwie noce! Cały drugi dzień spędziliśmy na podziwianiu życia podwodnego i chillowaniu na hamakach zawieszonych między palmami na naszej prywatnej wysepce. Było to całkiem odpowiednie miejsce na chrzest naszego nowego hamaczka, który dobrze pasował do scenerii.
Po dłuższej przerwie polataliśmy trochę dronem, a dzień pożegnał się z nami przepięknym zachodem słońca. Słońce dało nura w ocean dokładnie przy naszej Krysi!
I to właśnie dlatego tak lubimy Polinezję Francuską! Można tu nadal znaleźć bajkowe miejsca bez żywej duszy. Na pewno w tym roku odwiedzimy jeszcze sporo takich tropikalnych rajów.
Pozdrawiamy z Krysi
Michał i Ola