Wachty kotwiczne w lodzie
Cały czas stoimy u wrót Cieśniny Bellota. Jeśli śledzicie naszą pozycję (skiff.pl/pozycja), to pewnie zauważyliście że już kilka razy się przestawiliśmy. Wynika to z tego, że nieustannie grasuje tu lód – cienkie ale rozległe kry (coś jak pływające naleśniki wielkości np. placu zabaw), jak i zbite, masywne kawały o zanurzeniu do 10m.
Występują tu silne prądy. Przez to watahy lodu pędzą raz w jedną, raz w drugą stronę. Żeby nie dać się im rozjechać, musimy być cały czas czujni. Dlatego całą dobę mamy wachty kotwiczne – jedna osoba siedzi ciagle na pokładzie i obserwuje, czy nic w nas nie wpływa. Jeśli jest to mały kawałek, to odpychamy go tyczką lodową. Jeśli duży, to odpalamy silnik i robimy unik. W skrajnym wypadku zmieniamy kotwicowisko. I stąd właśnie stoimy już w czwartym miejscu w ciągu tego tygodnia.
Zaczął się wrzesień, a to oznacza że koniec sezonu nawigacyjnego w Arktyce nastąpi za 3-4 tygodnie. Jeśli w ciągu najbliższych dni nie ruszymy dalej na zachód, to czas wracać na Grenlandię.