Zacumowaliśmy w Lunenburgu!
Z ogromną radością meldujemy, że od soboty jesteśmy już u celu naszego ostatniego przelotu, czyli w Lunenburg na Nowej Szkocji!
Tak jak pisaliśmy wcześniej, Morze Labrador dało nam popalić. A w ostatnim tygodniu Północny Atlantyk i szalejący w tym rejonie Huragan Michael (cóż za imię ) przypomniał nam, że jego jesienne wody nie są dla mięczaków.
Z ogromną ulgą odetchneliśmy więc, kiedy w końcu zacumowaliśmy. A że miejscówka jest przepiękna, to cieszymy się podwójnie! Mamy tutaj przedsmak złotej polskiej jesieni.
Po krótkim odpoczynku i wizycie w sklepie, gdzie kupiliśmy tonę świeżych warzyw i owoców (w końcu nie były nadgnite w momencie ich zakupu, juhu!) , teraz zakasamy rękawy i działamy!
Pranie po rejsie = pranie gigant
Na dobry początek zrobiliśmy rekordowe pranie – siedem pralek rzeczy, które zgromadziliśmy w ciągu ostatnich czterech miesięcy! Na nasze szczęście, w Lunenburg jest najlepsza na świecie pralnia, w której cała operacja prania trwała tylko trzy godziny!
W pralni zajeliśmy prawie wszystkie pralki! Niesamowicie uprzejma Pani Właścicielka pomogła nam ogarnąć nasze wory z praniem. Robienie TAKIEGO prania było niezłą zabawą dla Oli!
The Water Market, czyli tutejsza pralnia to w ogóle niesamowite miejsce! Oprócz pralni jest tutaj także myjnia samochodowa, punkt z wodą oczyszczoną… a przesympatyczni właściciele pędzą wino i piwo na życzenie! Genialne połączenie!
Zabezpieczanie jachtu
Za kilkanaście dni wyruszamy do Polski, a Krysia zostanie sama w marinie. Pomost jest tutaj lekko zmęczony, więc zabezpieczamy burty jak tylko się da. Dodatkowo, pływy tutaj sięgają 2 metrów, a pływającej kei brak. Michał staje na głowie i wiąże wszystkie sznurki jakie mamy. Jak wrócimy, to pewnie z tydzień będziemy to rozwiązywać…
Operacja zabezpieczanie burt Krysi polega na tym, że robimy tzw. “fender board”, czyli na odbijacze powiesiliśmy jeszcze deski, które mają lepiej chronić jacht. A to dlatego, że przy brzegu są dziury, w które odbijacze łatwo mogłyby wpaść i tyle byłoby z ich chronienia burty. Dzięki deskom, żadne dziury nam nie straszne.
Na nasze szczęście, kilka dni ma być mocno wietrznych. Będzie więc szansa sprawdzić nasze zabezpieczenia i w razie potrzeby dokonać niezbędnych poprawek. Póki, co wygląda dobrze. Czyż nie? 😉