Unalaska tuż za rogiem

Poniedziałek i wtorek (odpowiednio 14sty i 15sty dzień rejsu) upłynęły nam na bardzo szybkiej i przyjemnej żegludze. W środę po południu strzeliły nam 2000 Mm od opuszczenia Big Island. Piękny wynik zważywszy na to, że wiatry w tym regionie w lecie wcale za pewne to nie są.

Niestety jednak wszystko co dobre się kończy. Zgodnie z prognozą wiatr w czwartek powoli zaczął słabnąć i odkręcać na południowy. Wreszcie po południu, żagle strzelały już nie do wytrzymania i odpaliliśmy silnik. Pewnie tak już zostanie do rana, kiedy to powinniśmy dotrzeć do celu.

Zmiana planów – Dutch Harbor jeszcze nie teraz

Może nie wszyscy to wiedzą, ale Dutch Harbor położone jest na sporej wyspie Unalaska. Początkowo zakładaliśmy żeglugę bezpośrednio do portu. Jednak po analizie długoterminowych prognoz pogody zdecydowaliśmy, że zanim dotrzemy do Dutch Harbor, to odwiedzimy dwie dzikie zatoki. Wszystko przez zapowiadaną na najbliższe sześć dni flautę. W mieście potrzebujemy maksymalnie trzy dni, a nie będziemy przecież wypływać przy bezwietrznych prognozach. Dlatego najbliższe dni przeznaczamy na eksplorację aleuckiego bezludzia.

Statek widmo

Przez ostatnie dni widoczność mamy średnią. Przez notoryczną mgłę czasami widać na milę, a czasami na kilkaset metrów. Nie ma jednak z tym większego problemu, bo ruch jest niewielki, a wszystkie statki elegancko widać na naszym odbiorniku AIS. No właśnie do dzisiaj nam się wydawało, że wszystkie…

Rano Ola kontrolnie wyjrzała do kokpitu, a tu we mgle mijamy się może w odległości mili z 300-metrowym kontenerowcem, którego na AIS nie było… Miejmy nadzieję, że więcej takich cichociemnych tu nie grasuje.

Do zatoki Raven, do której teraz płyniemy zostało nam niecałe 65 Mm, czyli już baaaardzo blisko 😉 Nie możemy się już doczekać, kiedy rozprostujemy kości i wdrapiemy się na jakąś górkę. Na Aleutach nie ma misiów, więc raczej nic nas nie zje. Żebyśmy za szybko nie opadli z sił na podejściu, Ola upiekła dzisiaj pyszne bułeczki cynamonowe.